Domek przez kolejne kilka dni |
El Chalten czy "dymiąca góra"(wg lokalesów), miejsce to od 2015 jest narodową stolicą trekingu, a samo istnieje od zaledwie 1985, chyba jest najmłodszym argentyńskim miasteczkiem, przynajmniej na tę chwilę. Praktycznie każdy napotkany człowiek, wygląda jak potencjalny trekker czy wspinacz. Trochę El Chalten tym swoim klimatem przypomina mi włoskie miasteczko Arco, nad jeziorem Gardą, ale ono jest nieco bardziej tłoczne w sezonie. Nieśpiesznie tu płynie czas. Większość barów otwiera się po 18. Samo miasteczko ma jedną główną ulicę i ciężko się tu zgubić.
Na danie główne wybieram zupę argentyńską tradycyjną. Nie dajcie się zwieść, to nic innego jak nasza fasolowa. Pełna rozmaitości i pożywna. Dobry wybór, gdy wybrało się siedzenie na zewnątz, a tu co rusz wiatr póbuje skraść części garderoby i bawi się we fryzjera stylistę. To co jest największym atutem tego miejsca to oczywiście bliskość Cerro Torre i Fitz Roya, na które oczywiście rzucę okiem i i to już za momencik. Całość należy do Parku Narodowego Los Glaciares i absolutnie warto się tu znaleźć, bo widoki nikogo nie pozostawią obojętnym. Warunkiem koniecznym do trekkingu jest dość stabilna pogoda, czasami trzeba swoje wyczekać na okno pogodowe, a gdy juz się trafi to trzeba wycisnąć z niego ile się da. Dobrze, że dzień jest długi, bo spokojnie udało się przejść w jeden dzień trasy przewidziane na dwa dni. No bo kto zachłannemu zabroni ;) Pobudka o 6.30, zakup kanapki w piekarni i lecimy eksplorować tutejszą Patagonię. W oddali przedziera się słoneczko, zapowiada się wspaniały dzień, z obłędnymi widokami. Co do samego Fitz Roya to ma on 3405 m i zawdzięcza swoją nazwę Francisco Moreno, który nadał mu ją na cześć HMS "Beagle", a było to na początku 1977. "Beagle" powstał do życia jako okręt wojenny, który po kilku latach, z powodu swej bezczynności został zaadoptowany na jednostkę badawczą. Okręt stał się bardzo ważny dla historii, po tym jak odbył pod dowództwem Roberta FitzRoya podróż, w której udział wziął Karol Darwin, a jego odkrycia podczas niej były bazą pod teorię ewolucji. |
![]() |
Zastanawiam się jak tam się można wspinać na tego Fitza, skoro nawet jak jest okno pogodowe to wieje już ostro na wysokości poniżej 1000 m, to co dopiero na 3k. I to są takie konkretne podmuchy nawet do 200 km/h, czesto niosące ze sobą śnieżyce albo ulewę. Coś niebywałego i taka właśnie jest Patagonia, tak więc rękawiczki na sznureczku, okulary na sznureczku, czapka mocno zaciągnieta na uchach :)
Ale jednak jakoś udaje się go zdobyć, pierwszy raz w 1952 r.
Pod koniec 1951 r. ekspedycja francuska wyruszyła na rekonensans, podczas którego utonął Jacques Poincenot. Aby upamiętnić tę stratę, nazwano jego nazwiskiem turnię sąsiadującą z Fitz Royem. Nie zaprzepaściło to jednak samej wyprawy na szczyt. Była ona trudna pod względem pogodowym, ale też pełna dobrych decyzji i zakończona sukcesem. Zachęcam do obejrzenia filmu, w któym przedstawiono zmagania pierwszych zdobywców.
Przez większość czasu towarzyszył mi ten Fitz. Nie mogłam oderwać wzroku. Przez pierwszych kilka godzin było dość łatwo i przyjemnie, nawet w sporej spiekocie, gdyż trasa częściowo poprowadzona jest w lesie.
Gorąc zaczynał mi doskierać na otwartej przestrzeni i wtedy gdy zbyt wielu ludzi musiałam przepuszczać na węższych, dwukierunkowych ścieżkach. Może nie było tak tłoczno jak u nas pod Kasprowym, ale jednak sporo ludzi z samej Argentyny przyjeźdza tu na treking i ja się im nie dziwię.
Zawsze pije za mało. Tym razem odwodniłam się porządnie. Pamietajcie, pijcie duzo wody, bo to połowa sukcesu. Bez tego można paść i tyle z przygody ;)
Podejście do tego widoczku daje w kość, tam było przynajmniej jakieś 200 m ostro do góry, ale tak solidnie po piargach w milionie stopni. Na szczęście każde podejście kiedyś się kończy i trzeba pamiętać jak jest cięzkie podejście to będzie jeszcze cięższe zejście i było ;)
A teraz mając już ciut w nogach czas na rozstaju dróg odbić w kierunku Cerro Torre. Drugim celu wędrówki tego dnia. Drugim ale wcale nie gorszym.
Sprawdzałam, była zimna, ale tu mogłabym nawet zacząć morsować, bo słońce grzało niemiłosiernie.
Jeziorko Laguna Torre, powstałe z roztopionej części lodowca, prezentuje się doskonale w otoczeniu charakterystycznej patagońskiej grupy poszarpanych szczytów.
Będąc tam, trochę zazdrościłam lokalnej ludności tego, że mają ten widok w zasięgu niedzielnego spaceru i w sumie do oporu, zachody, wschody i np mogą sobie pstrykać co roku, z tego samego miejsca zdjęcie i sprawdzać jak bardzo zmienił się lodowiec. I te setki time lapsów, które można tam nakręcić, szaleństwo. Ale dzieki internetowi i instagramowi, ja potem mogę te time lapsy oglądać, więc jesteśmy kwita :D
Z żalem patrzyłam przez ramię, czas się pożegnać z kolejnym lodowcem, zapisać w pamięci w szufladce z miłymi wspomnieniami.
36 kilometrów w nogach o jednej kanapce i batonie energetycznym, żywiona widokami i promieniami słonecznymi, odwodniona, padnięta ale szczęśliwa. Na obolałych nóżkach wróciłam i padłam, ale spać nie mogłam. Za dużo wrażeń :)
W kolejnych dniach leczyłam stopy, przechadzając się w japonkach po okolicy. Zbierałam siły przed trekingiem w Chille. Upajałam się życiem w tej części świata. Obserwowałam góry i nie dałam się zdmuchnac przez wiatr :)
Okno pogodowe zamknięte |
I weź tu człowieku się uczesz ładnie :D
Uzupełniałam siły jedząc duzo pierogów czyli tamtejszych empanadas, z róznym nadzieniem. Dostepne wszędzie, tanie i pożywne. |
Spróbowałam też risotto z grzybami, smakowało wybornie. |
![]() |
Argentyńskiego steka też ugryzłam, ale to nie moja bajka, za długo się to żuje i potem trzeba znowu coś zjeźć bo energii brakuje ;D |
Za to soczewicowa zupka byla smaczna. |
Ziemniaki i sadzone, pychotka :) Kuchnia nasza i argentyńska tak bardzo się nie różni. |
Różnica jest za to w ilości banknotów w użyciu. Trzeba się sporo naliczyć przy 80 % inflacji. Obyśmy w tym Argentyny nie gonili. |
Czas się pożegnać z El Chalten, moja misja tu powoli dobiega końca, zobaczyłam tu już wiele, jestem usatysfakcjonowana w pełni, czas otworzyć się na inną część Patagonii. Nos vemos!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Prośba o zostawienie komentarza. Jest to dla mnie miła rzecz, bo wiem, że ktoś te moje wypoociny czyta :)