Ze stolicy Malezji przyjechałyśmy nocnym, lodowatym autobusem do uroczego George Town. Autobus pierwotnie się spóźnił, a potem na trasie gnał jak szalony, ogołacając nas z cennych godzin nocnych, przeznaczonych na sen.
W tej części Azji warto mieć przy sobie coś do przykrycia, szczególnie w nocnych autobusach, pociągach, metrze. Klima bywa przeważnie za mocno podkręcona i różnica temperatur jest szokiem, dla niewprawionych. Nie raz przyszło mi już szczękać zębami. Co ja mówię, ja na Arktyce nie marzłam tak jak w malezyjskich czy Tajlandzkich środkach transportu.
Znalezienie noclegu stanowiło lekkie wyzwanie. Przemierzyłyśmy sporo kilometrów, poznając topografię miasteczka, zanim znalazłyśmy coś otwartego tak wcześnie, do tego z dostępnym pokojem. Miejsce to nie zasługuje na polecenie, wierzę, że znajdziecie coś lepszego, bez problemów kanalizacyjnych. Ale może tak miało być, gdyby miejsce było bardziej przyjazne, pewnie przyłożyłybyśmy tylko głowę do poduszki i tyle z rekonesansu po okolicy, a tak złapałyśmy drzemkę w autobusie, w drodze do największej buddyjskiej malezyjskiej świątyni.
 |
Prawidłowo oznaczony i dobrze widoczny budynek szpitala, z którego na szczęście nie musiałyśmy korzystać, bo zdrowie nam dopisywało :) |
'Kek Lok Si' czyli w dialekcie Hokkien (używanym w południowych Chinach.) "Świątynia Ostatecznego Szczęścia"
Prawie 37 metrowa statua Guanyin - Bogini Miłosierdzia (wg buddyjskiej symboliki współczucie i miłosierdzie, to dwie ważne cechy jakie powinien posiadać człowiek), oraz pagoda z 10 tysiącami alabastrowych i brązowych posągów Buddy, robi wrażenie, ale to co najbardziej mi się tam podobało to przestrzeń i zestawienie tej wszechobecnej kolorowej architektury z błękitem nieba.
Zanosiło się na kolejną ulewę, wiatr rósł w siłę, tworząc miłą dla ucha melodię, bujając wszystkimi ruchomymi elementami dekoracji.
W powietrzu czuć było charakterystyczny zapach kadzidełek.
Świątynia działa od 1905 r., została ufundowana przez chińskich przedsiębiorców, żyjących w Penangu.
Ściągają tam pielgrzymi z Hongkongu, Filipin, Singapuru oraz innych części Azji Południowo-Wschodniej.
 |
Kek Lok Si, umiejscowiona jest w górach, z widokiem na morze |
 |
Lokalne jedzonko |
 |
Scenki z życia zaczerpnięte |
Czas zmienić nieco perspektywę i nawdychać się jodu, czy co tam jeszcze się unosi po sztormie.
 |
Pogoda pod psem, to i ludzi nie ma na plaży Pantai Kilat, ale kadry niesamowite |
 |
Dary z wody :) |
 |
Batu Ferringhi Bar |
W Azji sporo się je, w moim odczuciu, ciągle ktoś coś je, a jak jeszcze nie je to myśli o tym co zje. Pod tym względem nie jest mi z Azją po drodze. Nie należę do wszystkożernych, nie mam żołądka ze stali i posiadam pewne alergie pokarmowe, pomimo to nie zamykam się na nowe doznania kulinarne i w swoim tempie, nieśpiesznie rozbudowuje swój jadłospis.
George Town słynie ze swojej fascynującej sztuki ulicznej. Miasto pełne jest kolorowych murali, rzeźb i malowideł ściennych, nierzadko dość humorystycznie wprowadzających w życie i kulturę lokalnych mieszkańców.
Jendym z liderów sztuki ulicznej tego miejsca, jest Litwin Ernest Zacharevic, który stworzył kilka ikonicznych murali na Festwial George Town w 2012. Jego prace, wraz z dziełami innych międzynarodowych i lokalnych artystów, zamieniły to miasteczko w jedyną w swoim rodzaju galerię na świeżym powietrzu.

Jeśli ktoś lubi klimat a'la Banksy, to tam go wyraźnie czuć.

"Brat i Siostra na Huśtawce", czy "Brat i Siostra na Rowerze" , to powoli zanikające murale, ale wciąż cieszące się ogromną popularnością.
 |
"Litte Children on a Bicycle" by Zacharevica |
Murale, z serii tych 3D, pozwalają turystom wykazać się kreatywnością w robieniu ciekawych zdjęć :)
 |
Tam się chyba bardzo lubi koty |
"101 Zaginionych Kociąt", to część projektu mającego na celu zwiększenie świadomości na temat bezdomnych zwierząt. Ta seria murali rozporoszona jest po całym mieście.
 |
Co krok to kot :D |
 |
Mural w sklepie z pamiątkami, gdzie były głównie koty i wszystko o kotach
|
 |
Tymczasem Jaś Fasola załapał na reklamówkę Grand Swiss Hotel |
Sztuka zaostrzyła moj apetyt, a w końcu Penang znane jest też jako kulinarna stolica Malezji, nie wolno o tym zapominać :) Przy wyborze sugeruję się często obrazkami, albo zaglądam ludziom w talerze :)
 |
Trochę mi to danie przyrumienili za bardzo :)
Ryż z kurczakiem i jajkiem sadzonym za ok. 9 zł. A to nie była najtańsza opcja.
|
 |
Mural w "The Pokok - All Day Bar" |
Idąc nocą przez miasto przechodząc koło knajpki pełnej ludzi wokalista śpiewający covery rockowe nawoływał do nas przez mikrofon. Zdecydowałyśmy się na trochę mniej zatłoczone miejsce, również z muzyką na żywo. To był miły czas. To miasto ożywa nocą, szczególnie w weekendy jest tu co robić i gdzie pójść..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Prośba o zostawienie komentarza. Jest to dla mnie miła rzecz, bo wiem, że ktoś te moje wypoociny czyta :)