Translate

Singapur - niezwykle kolorowe państwo-miasto

 



Gdy na lotnisku poznałam Chrisa, poczułam się trochę jak bym była na planie The Jetsons, ulubionej bajki, z dzieciństwa. 


Wiele poziomów architektonicznego cudu

Lotnisko Changi, zasłużenie, zajęło pierwsze miejsce w rankingu najlepszych portów lotniczych. Łączy funkcje ogrodu, terminala pasażerskiego oraz ogromnego centrum rozrywki. 


Jest tak zielone i pełne natury, że zapomina się, że to lotnisko. Spodobało mi się tak bardzo, że zapragnęłam tam zamieszkać, choćby na chwilę, a właściwie na noc i nie zamieniłabym jej na żaden wygodny hotel, choć plecy bolały niemiłosiernie od leżenia na kamieniu. 

Na kamieniu, ale pod wodospadem i to nie byle jakim, bo 40 metrowym, największym krytym na świecie. 

Na jednym z pięter lotniska, można się było wyspać w namiocie tego typu (opcja płatna), ale spanie w namiocie miałyśmy w Katarze, tym razem chciałyśmy spać przy fontannie


To był początek grudnia, załapałyśmy się na przepiękne iluminacje, które wprowadziły nas w jeszcze lepszy nastrój, ale gdy odpalili śnieg, to już była magia na całego. Trudno sobie wyobrazić lepszy początek tego azjatyckiego tripu. Na filmiku powyżej, można dopatrzeć się też pociągów, którymi przemieszczałyśmy się między terminalami, oglądając ten ogromny wodospad z zupełnie innej perspektywy. 


Budki i sklepiki z jedzeniem, powoli kończyły swój czas obsługowy. Pozostało nam obejść się smakiem.


Wesołe i kolorowe wystawy, przyciągały uwagę. Często te radosne formy twórczości odzwierciedlają w skali 1:1 to co będzie podane na talerzu.


Azjatycki element zabawowy, jeśli komuś wydaje się dziecinny, to może dowód na to że wydoroślał nieodwracalnie i zatracił tę dziecięcą radość w sobie. Ja nie planuje :) 



Było też i bardziej uniwersalne jedzenie, w którym nie gustuje, ale często w nowym miejscu, zaglądam do menu, szukając lokalnych kreatywnych wariacji, na znany europejski temat.


Przez pierwszą godzinę przeznaczoną na sen, nasłuchiwałam robota sprzątającego, który "świadom" swych gabarytów ostrzegał, że pracuje i przemieszcza się, w momencie gdy ktoś się pojawiał w zasięgu jego czujników, czyli często. 

Potem już tylko wsłuchiwałam się w dżunglę, która oprócz przelewającej się wody, bogata była w ptasie trele.

Dżungla idealna, bo nic nie kąsa :D

Poziom czystości i miłych zapachów 10/10. Wbudowany Bidet i samoczyszcząca deska, specjalne toalety podwójne dla mamy z dzieckiem, oraz takie ułatwiające wstawanie osobie starszej, tu pomyśleli o wszystkim

7 godzin różnicy względem Polski, jeszcze nie zdążyłyśmy przywyknąć, tym bardziej, że po dwóch nocach na lotniskach, bez światła dziennego, mózg nie bardzo wiedział co jest grane i kiedy ma być głodny. Pory posiłków totalnie się porozjeżdżały. 

Wczesnym rankiem singapurskim, wsiadłyśmy do pierwszego napotkanego shuttle busa, nie od razu orientując się, jak łatwy jest proces zakupu biletu. Wystarczy wchodząc do autobusu, przyłożyć dowolną kartę płatniczą (np. Revoluta) do czytnika i powtórzyć to samo przy wychodzeniu. W ten sposób zostanie nam naliczona opłata za dokładną liczbę przejechanych przystanków. Sprytnie.

W tle wizytówka Singapuru biznesowego

                                              

Pamiętam tę chwilę, gdy leżę sobie na trawce w parku, patrząc się to na palmy to na wodę przede mną, a tu nagle płynie łódka z turystami by chwilę później wyskoczyć na lądzie niedaleko nas. Szok i niedowierzanie w jednym :D


Niby pięknie i nowocześnie, ale o co tu chodzi to nie rozumiem. Kto Im zawinął podłogi z balkonów?


Singapur to mały kraj, na który wystarczy dzień lub góra dwa, żeby na spokojnie wszystko przedreptać i poczuć jego klimat. 

Najlepszy kadr na ten budynko-statek, jest z mostu na drzewach, w Garden by the Bay

Te Supertrees są może i stalowe (porośnięte naturalną roślinnością), ale super uzupełniają te prawdziwe, tworząc Singapurski pejzaż znany z pocztówek. Czy w dzień czy w nocy, gdy dodatkowo są na na ich iluminacje, wygląda to niesamowicie. 

Spacer w koronach drzew, tuż przed zachodem słońca jak widać na załączonym foto, daje radę :)

                                            



Sama nie wiem która ładniejsze, te w dziennej odsłonie, z chmurami i przebijającymi promieniami słońca, czy te nocne, z muzyką i wszystkimi kolorami świata.



Ten 7 tonowy śpiący chłopiec, to dzieło artysty z UK, który podarował go 'Garden by the Bay'. Dobrze widzicie, ta rzeźba opiera się jedynie na dłoni. 


Postać chłopca (wzorowana na synu artysty), unosi się niczym ciało niebieskie nad zieloną ziemią, ukazując odkrywanie natury przez człowieka, uwzględniające zmieniające się ludzkie ciało zarówno fizycznie jak i duchowo.

Tamtejszy gołąb


Widok na 'Water Lily Pond'

Duży plus za colę z mniejszą ilością cukru. Smakuje zdecydowanie lepiej od tej przesłodzonej europejskiej, a skoro można dać 50 % mniej cukru i mniej szkodzić to czemu u nas takiej nie ma?

To była nasza kapsuła i zarazem najtańsza opcja noclegowa

Spacepod, trafiona nazwa. Trochę taka maszyna do rezonansu, gdy w środku pohukują wentylatory. Generalnie dobra rzecz, bo daje poczucie intymności, na sali pełnej podobnych kosmicznych obiektów. Można się w tym przebrać, przejrzeć, naładować telefony ale też nie trzeba wojować z resztą sali czy dajemy 2 stopnie mniej czy więcej. Po dwóch nocach przewegetowanych na lotnisku, spało się dobrze. Wygodny materac. Sporo miejsca na nogi. Będzie ale, a jakże. Nie pomyśleli tu o dość istotnej rzeczy jaką jest izolacja kapsuł, dzięki której pisze tego posta obudzona o 5 rano. Szeregowo połączone kapsuły stają się jednym bytem, gdy któryś z mieszkańców opuszcza swe lokum idąc na nocne siusiu. Trzęsąc tubylcami serwuje im turbulencje na miarę jednego z pierwszych odcinków „lost” :D

Mural informujący o tym, że znajdujemy się w China Town


China Town, mekka ryżu, aromatycznych przypraw i kurczaka z kością, jakkolwiek by nie tłumaczyć, że chcielibyśmy bez :)


A tu już odwiedziny w National Gallery Singapore. 


Dobre miejsce na pobudzenie kreatywności. 
Gdybyście nie wiedzieli co zrobić z makulaturą, może ten filmik Was natchnie.


"Nothing Forever" a tu już wystawa grubszego kalibru, dość dosadna w swoim znaczeniu.


Dobre miejsce na to żeby dać chwilę nogom odpocząć i popatrzeć na Merlion, posąg fontannę, z ciałem ryby i głową lwa. 

Wg legendy książę ze Srivijayanskiego królestwa odkrył to miejsce, spotykając majestatycznego lwa, co zainspirowało go do założenia miasta Temasek (ostatecznie Singapur). I tak Merlion został jego symbolem.

Zwyczajne Centrum handlowe, w którym można się łódką przepłynąć :)


Bezpieczeństwo przede wszystkim i szeroko pojęta informacja.  Bo dobrze wiedzieć na czym stoimy :)

Podoba mi się pomysł z drzwiami, uniemożliwiającymi wpadnięcie na tory. Widziałam to już w kilku miejscach na świecie. Myślę, że jest to dobry sposób nie tylko na uniknięcie przypadkowego, nieszczęśliwego wypadku ale też może na zmniejszenie liczby samobójstw.  

Jasno widać z której strony otworzą się drzwi, albo kiedy dokładnie zamkną


Kolejny miły akcent, którego u nas brakuje, bo u nas się nie przeprasza, tylko powiadamia co najwyżej, zupełnie inna kultura 

Singapur może nie jest typowo azjatycki, bo za czysty i zbyt drogi, ale zdecydowanie warto poświęcić mu trochę czasu, bo jest jedyny w swoim rodzaju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prośba o zostawienie komentarza. Jest to dla mnie miła rzecz, bo wiem, że ktoś te moje wypoociny czyta :)