Translate

Weekend we Lwowie - moja ścisła piątka ulubionych miejsc

Najprościej Lwów można by przyrównać do warszawskiej Pragi lekko podchmielonej i podniszczonej ale w równym stopniu tryskającej humorem i sporą dawką kultury.

Praskie klimaty

Powiadam Wam CZYTAJCIE :)

Urokliwe wybrukowane uliczki

Nie masz prawka, wstąp na bazar, kupisz tam również wzorzysty papier toaletowy ;)

Bogaty wybór wycieraczek

Piwo jest dobre, tanie i leje się litrami ale oprócz niego wielką popularnością cieszy się "Pijana wiśnia".  Można w niej już na miejscu, w plastiku lub w krysztale zakosztować tego 17 % trunku. Do każdej porcji sprzedawca dorzuca 2 lub 3 wisienki, w zależności od nastroju ;)
Nabędziemy tam też nalewki w przeróżnych litrażach, które komuś można np sprezentować. Na stanie mają tez pyszne wisienki w likierze, dla tych co w cieczy nie gustują. 
Czy ktoś pije czy nie pije, jest to miejsce, które na pewno trzeba odwiedzić. Ma swój urok, prawdopodobnie za sprawą niesamowitego sufito-żyrandola wykonanego z butelek z czerwoną słodką nalewką. 
Pijana wiśnia znajduje się w samym sercu miasta na rynku i nie sposób jej ominąć, gdyż miejsce to przeważnie tętni życiem. Odniosłam wrażenie, że jest takim miejscem gdzie wszyscy się spotykają, coś na kształt rotundy w Warszawie. Taki pierwszy punkt programu, "before", od niego wszytko się zaczyna i oby na nim się nie skończyło bo pijana wiśnia potrafi dość szybko zwalić z nóg  ;)




Tuż obok wspominanej wyżej wiśni, znajduje się ciekawy lokal gastronomiczny o dużo mówiącej nazwie "Kryjówka". Jest to kolejne miejsce, w którym warto spędzić trochę czasu. Nie ma co się zrażać kolejką przed wejściem, szczególnie w porze lunchu. Do lokalu wpuszcza uzbrojony członek podziemia, po tym jak podamy mu hasło. Po wypiciu rozgrzewającego trunku każe nam zejść do piwnicy i kierować się na prawo, gdzie czeka na nas kolejny uzbrojony po zęby partyzant, którego lepiej nie drażnić bo potrafi ostrzegawczo wystrzelić ze swojego pistoletu ;)
  
Fragment menu, dostępnego w "kryjówce"

Klimat lokalu jest niepowtarzalny, jedzenie ukraińskie smaczne i niedrogie, była też muzyka na żywo. Ale to nie koniec niespodzianek, tuż po uiszczeniu rachunku można się udać klimatycznym korytarzem w stronę wyjścia, które przeniesie nas do sklepu z pamiątkami rodem z kryjówki. Polecam np skarpetki z pistoletami. 
Można też wejść metalowymi schodami na dach budynku i tam spożyć jakiś trunek lub przymierzyć się do najprawdziwszego działa :)





Kolejnym miejscem gdzie coś zjemy i wypijemy lub/i doskonałym punktem widokowym jest "House of Legend". Znajduje się trochę dalej od rynku ale w dalszym ciągu w samym centrum miasta, na ulicy Staroievreiskiej 48. 



Każde piętro ma swój temat przewodni. Mnie osobiście poziom więzienny przypadł do gustu. 


Osoby z obsługi mają nie lada wyzwanie gdyż muszą z tacami wypełnionymi po brzegi biegać po wielu piętrach, przeciskając się przy tym przez rzesze głodnych szukających wolnego miejsca.
Nie mieliśmy przyjemności skosztować ich dobroci ale patrząc po talerzach, wszystko wyglądało dość zachęcająco. Ilość zadowolonych ludzi i ogólny tłok w tamtym miejscu raczej też przemawia za tym, że karmią tam równie dobrze jak się prezentują ;)

Murall na jednej z ostatnich kondygnacji

Drzwi od łazienki na poziomie więziennym


Koniecznie trzeba skorzystać z toalety na tym piętrze. Myślałam, że Czesi to wesołki ale w tym przypadku pomysłodawcy zamontowania LCD w wucecie biją Czechów na głowę :D
Nie zdziwmy się więc jak metalowa przysłona gwałtownie się otworzy i zacznie nas podglądać dwóch klawiszy.

Ale to nie koniec atrakcji, gdy już pokonamy mnóstwo schodów i trafimy na dach budynku, oczom naszym ukaże się trabant.


A wokół takie widoki:



Był też krasnal, kuzyn tych z Wrocławia :)


A gdyby ktoś pozazdrościł krasnalowi, można było i na komin wejść.


Żal, że u nas nie ma jeszcze takich miejsc. A może ktoś zna, a ja nic nie wiem? :)

Punktem obowiązkowym dla każdego smakosza piwka jest muzeum browarnictwa. Warto zakupić bilet wraz z degustacją, a po degustacji zaopatrzyć się w trójpak na potem, bo to piwko jest naprawdę smaczne.



Stary nie pij tyle ;)

Tak się kiedyś pijało




Muzeum jest dopieszczone pod każdym względem, jest w pełni multimedialne i nie ma szans żeby popaść w nudę. 

Teraz trochę z innej beczki.. bezalkoholowej. 

Gdy już będziemy w tym Lwowie i nie straszne nam spacery a przy tym cenimy dobrą sztukę to koniecznie ale koniecznie musimy odwiedzić 40 ha Cmentarz Łyczakowski, podobno największy tego typu w Europie. Spoczywa na nim m.in Konopnicka czy Zapolska. 
Prawdziwa perełka jeśli chodzi o rzeźbiarstwo nagrobkowe. Każdy pomnik jest jedyny w swoim rodzaju, groby są w większości bardzo dobrze zachowane i na bieżąco odrestaurowywane.  







Cmentarz Orląt, na cmentarzu Łyczakowskim

Myślę, że we Lwowie każdy znajdzie coś dla siebie tak jak Pan Zbyszek :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prośba o zostawienie komentarza. Jest to dla mnie miła rzecz, bo wiem, że ktoś te moje wypoociny czyta :)