Translate

Gibraltar, jeden dzień to za mało

 

Z Malagi na Gibraltar można się dostać w dość wygodny sposób, avanza busem. Koszt w jedną stronę, na tamten moment to było 17,70 euro. Dość niewygórowana cena, jak za luksus, siedzenia na samym początku, z widokami i brak obawy o miejsce parkingowe, czy inne opłaty. Nie mówiąc już o tym, że jest się bardziej eko. Autobus jedzie trochę ponad 2 godziny, tragedii nie ma, szukać go trzeba na Zambrano, niedaleko stacji kolejowej, jest duży przystanek autobusowy i tam też w kasie na miejscu można nabyć bilety. 

Punktualnie 8:25 wyruszyliśmy z platformy nr 15, podekscytowani tym co nas dzisiaj czeka :)

Gdy dotarliśmy na miejsce od razu zakupiliśmy powrotny, bo w Maladze się tego zrobić nie dało.

Jeszcze po stronie hiszpańskiej

Przejście z buta przez granicę, to zwykła formalność, przechodzimy przez 3 punkty kontroli, pokazując dowód i tyle. Stając na gibraltarskiej ziemi, kierujemy się cały czas przed siebie w stronę przystanku autobusowego (mieliśmy czas dość ograniczony, bo o 19.45 odchodził przedostatni autobus do Malagi, na który już mieliśmy bilety, a do kolejki jest spory kawałek). Gdy ma się więcej czasu można iść z buta i przy okazji bardziej poczuć klimat miasta. Bilet kupiliśmy u kierowcy autobusu, który swoją drogą pięknie mówił w języku angielskim. Teraz już wyraźnie czułam, że to Anglia, pomimo, że dalej trzymaliśmy się tej samej strony jazdy .


Gdy ma się jeden dzień na zwiedzanie skały i gustuję się w militarnych ciekawostkach, to najlepszym rozwiązaniem jest kupić pakiet, z kolejką w jedną stronę i zwiedzaniem wszystkich atrakcji. 
Kolejka nie dojeźdza na sam szczyt, a ścieżki poprowadzone są tak, że ciągle się gdzieś schodzi i wchodzi, więc zdążyliśmy się jeszcze nałazić.. Gdybyśmy kolejkę zostawili sobie na koniec to chyba najciekawsze atrakcje musielibyśmy ominąć z braku czasu. Ta skała potwornie go pochłania, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. W cenie biletu jest też wifi na 3 h i kolorowa mapa, która nieco ułatwia życie. 

Jeżeli przyjedziecie na Gibraltar i nie odwiedzicie skały, to tak jakbyście tam nie byli :D

Jak patrzę na foty to widzę, że sporo czasu pochłonęła mi obserwacja okolic nabrzeża, szczególnie zainteresował mnie pewien kontenerowiec


Pogoda trafiła się fantastyczna, było słonecznie, ani upalnie ani wietrznie, idealnie. Po drodze mijaliśmy głównie Polaków, którzy nie raz pytali nas o drogę bo tak dziarsko i pewnie szliśmy, jakbyśmy wiedzieli co i jak i gdzie ;)

A później zaczęły się rozmowy z małpami, choć miało ich nie być, rozmów, nie małp. Generalnie nie należy ich zaczepiać, ani utrzymywać kontaktu wzrokowego, ale ja to tak chyba nie umiem. W większości małpki były sympatyczne. Zdarzały się i takie trochę mniej sympatyczne i wtedy robiło się dynamicznie w tył zwrot.


"Małpy robią, małpie figle.."

Te małpy to Magoty gibraltarskie, czyli jedyne wolno żyjące, półdzikie małpki z gatunku makaka berberyjskiego. Ich populacja to raptem 200 osobników, w większości mieszkające na skale. Oprócz małp, na skale można dojrzeć lisy, króliki czy jaszczurki, te ostatnie udało się wypatrzeć, choć z trudem, bo do śmiałych nie należą.


Skąd się wzieły na Gibraltarze, dokładnie nie wiadomo, krążą plotki, że sprowadzili je tu brytyjscy żołnierze. Oni też dbali o  nie w okresie między 1915-1991, zapewniając jedzenie i lecząc chore lub ranne, w szpitalu wojskowym.

Grunt to higiena


Przed burzą.. ewidentnie widać, że szuka pretekstu ;)

Tu już po awanturze

Do tego typka lepiej nie podchodzić


Jeśli nie byliście nigdy na skywalku, czyli takim szklanym moście, gdzie pod stopami widać przepaść, to ten Wam się spodoba. Nie jest największy, ani najwyższy ani inny naj.. ale "ma" małpki, które go sobie upodobały i znacząco odciągają uwagę przybyszów od innych widoków. 


Ze skywalka, droga poprowadziła nas wprost do O'hara's battery, która zrobiła na mnie spore wrażenie, szczególnie tunel.


O'Hara's Battery czyli bateria artyleryjska z 1890 r., znajdująca się w najwyższym punkcie Skały Gibraltarskiej, obecnie jest to południowy kraniec Rezerwatu Upper Rock. Bateria była wykorzystywana podczas II wojny światowej, a ostatni raz została użyta szkoleniowo w 1976 r.


Tunel powstał przy użyciu łopat, kilofów i młotków, przez co postęp prac przebiegał dość powoli, ale efekt nawet dziś jest piorunujący. 



Skorzystaliśmy z okazji, bo nie było w pobliżu małp i pokrzepiliśmy się wafelkiem ryżowym. Warto wziąć ze sobą jakiś prowiant, aby nie tracić czasu, na szukanie miejsc z jedzeniem i nie paść gdzieś po drodze ;)



To moja ulubiona małpeczka, nie dość że komuś przysiadła na wozie, to jeszcze się uroczo dziwi


Czas się nawodnić, w pobliżu jaskini świętego Michala jest sklepik z upominkami, gdzie można nabyć i takie lokalne cudeńko.



Jaskinia św Michała jest unikatowa w skali całej Europy. Powstała w wyniku rozpuszczania skały przez wodę, przez tysiące lat. W wyniku tego procesu utworzyły się dwie mniejsze jaskinie z kompleksem tuneli.
W obszernej części z audytorium, odbywają się m.in koncerty muzyki poważnej. 

Doświetlone stalaktyty robią niesamowite wrażenie, a największy z nich ma 15/4.5 m.  

Choć widziałam już mnóstwo jaskiń (najwięcej w Czechach i na Słowacji, ale też w Iranie, Grecji czy Chorwacji), takich gdzie np odbywają się koncerty rockowe, lub budowali silniki do niemieckich samolotów, czy takie gdzie można pływać łódką, albo na suficie jest maping gwiazd.. Było już tego mnóstwo i myślałam, że ta będzie ot kolejną jaskinią, którą zobaczę. Bardzo się pomyliłam, jaskinia trafiła właśnie na moją listę mega jaskiń. Może kiedyś przysiąde i zbiorę je wszystkie w listę - post ;)  


Podczas II wojny światowej, w jakini funkcjonował szpital, a że brakowało im wyjścia awaryjnego, to za pomocą materiałów wybuchowych zrobili sobie jedno. Oprócz planowanego wyjścia, odkryto przy okazji podziemne jezioro z kryształowo przejrzystą wodą.


W końcu trzeba było wyjść na powierzchnię i ruszyć dalej..

Ach ta soczysta zieleń

Małpeczki towarzyszyły nam przez większość trasy


Pochłaniały nas widoki, a czas nieubłaganie gonił. Oprócz głównych ścieżek, było jeszcze wiele pobocznych, które prowadziły do jeszcze ciekawszych widoków, lub militarnych niespodzianek, z żalem, ale trzeba było drogą eliminacji wybierać co damy jeszcze radę zobaczyć. Ludzie którzy niedaleko mieszkają, zapewne z każdym kolejnym spacerem, odkrywają skałę na nowo.


Ten 71 metrowy most, rozwieszono nad 50 metrowym wąwozem i może nie jest tak długi jak "Ski Bridge 721" w Dolni Morava, ale i tak dość spektakularny z niego widok na port i zatokę. 

..a zwą go Royal Anglian Way


I kolejny rzut okiem na ten niewiele większy od Watykanu kraj (Gibraltar ma niecałe 7 m2 powierzchni).


Mały raj, nie tylko podatkowy, z łagodnymi zimami, umiarkowanie goracym latem i z maksymalnie 80-ma dniami deszczowymi w roku. 


Zaraz za wiszącym mostem napotykamy "Rooke Batery", z której obecnie pozostały już tylko betonowe podstawy. Oprócz Rooke Batery i wspomnianego wczesniej O'Hara's, można znależć na skale kilka innych 9.2 calowych baterii: Breakneck, Buffadero, Edward VII, Governor's Lookout, Levant, Lord Airey's, Rock, Spur, West, oraz Jew's Cementary.

Cmenatarz żydowski (Jewish Gate /Windmill Hill.), znajdujący się na Wzgórzu Wiatraków, odbywały się tu pierwsze żydowskie pochówki.

Bardzo fotogeniczny angielski atrybut


Zeszliśmy ze skały wprost do niesamowitego ogrodu botanicznego, przez który z braku czasu szybko przelecieliśmy, a jest wart uwagi. Ten założony w 1816 r, subtropikalny ogród to aż 6 hektarowy park z elementami militarnymi, takimi jak pomniki, rzeźby. Pełno w nim wspaniałych drzew, oczek wodnych, ryb i ptaków. Cieszy oko i daje spokój, bo niewielu w nim spacerujących, gdy większość turystów czasowo pochłania skała. 

Park jest wspaniały kolorystycznie i skrywa mnóstwo niespodzianek. 


Byliśmy wściekle głodni, na szczeście nieopodal kolejki znajduje się Pizzeria Mamma Mia, gdzie prawie udało mi się wciągnąć tę pychotkę z jajem i szparagami. Gorąco polecam, lepsza to już tylko na Sycylii;)


Puerto Chico. Pożegnanie z Gibraltarem


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prośba o zostawienie komentarza. Jest to dla mnie miła rzecz, bo wiem, że ktoś te moje wypoociny czyta :)