Translate

Sycylia 2020: Katania - Syrakuzy - (Geli - Agrigento - Palermo - Cefalu - Palermo)

        W tym roku wakacje jak i cała reszta życia są dość nadzwyczajne. Cieszę się, że wakacje w ogóle miały miejsce, żeby nie było, ale po powrocie utwierdziłam się w przekonaniu, że tego typu wypoczynek nie jest dla mnie. Pomimo codziennego łazikowania powyżej 20 km, przy temperaturze powietrza w okolicach 40 stopni, zabrakło mi dawki adrenaliny jaką serwuje żeglarstwo morskie czy też góry wysokie. 

Żebyśmy się dobrze zrozumieli Sycylia jest piękna, lubię tam przebywać, ludzie są mili, otwarci i pewnie jeszcze nie raz tam wrócę, tylko zachowam zdrowe dla mnie proporcje ;)

Zwiedzanie mnie w ogólnym rozrachunku znużyło, pomimo tego, że na tapetę nie braliśmy zbyt dużo, spacerowaliśmy bardziej spontanicznie niż w celu zaliczenia zabytków, a plażowanie było znikome bo w moim mniemaniu to zwykła strata czasu. Tak, nie lubię nic nie robić, a na Etnie byliśmy ostatnim razem.

Zwiedzanie do 3-4 dni max jest ok, a potem niech się coś zadzieje :) Zaburzyłam proporcje ot co. 

Przy żeglowaniu sprawa wygląda tak, że przybijamy jachtem do miejsca, które nam się spodoba, cumujemy na kolację i spacer, ewentualnie zostajemy do rana by pofocić zanim wstaną tubylcy. Potem znów współpracując z wiatrem, walczymy z falą, aż zapragniemy przybić gdzieś na chwilę i nacieszyć oczy innymi niż morskie widokami. A i jeszcze ta kąpiel na środku morza, z dala od tłumów.

Tylko, że w tym roku to akurat tłumów nie było i to był idealny czas na zwiedzanie. Idealny.
Jedynie w Cefalu spotkaliśmy iście turystyczny widok, w pozostałych miejscach, dla tubylców byliśmy zdziwieniem i ciekawostką.

        Pierwotnie w planie mieliśmy sycylijskie żeglowanie przez 2 tygodnie lipca, jednakże te zostały skorygowane, bo jacht z powodu obostrzeń pandemicznych utknął na Teneryfie i nie zdążyłby do nas dopłynąć w terminie. Szukaliśmy innych jachtów, ale nic się w tym czasie nie chciało zgrać, albo mieli już komplet, a do samodzielnego czarteru było nas za mało.
Biletów nie opłacało się przebukować, bo cena wychodziła jak za nowe. Zakupione bilety nie były też tanie, więc szkoda, było z nich zrezygnować. /Co innego kupować bilety sugerując się ceną w danym okresie, a były takie daty, gdzie bilet do Katanii wychodził poniżej 100 zł, ale inaczej to wygląda gdy z biletami dopasowujemy się pod konkretny termin, w tym przypadku termin rejsu./

A więc spakowaliśmy plecaki podręczne i zaczęliśmy tułaczkę, decydując się na kilka destynacji, do których swobodnie mogliśmy dotrzeć koleją czy autobusem, tak aby nie pakować się w wynajem auta. 

Lotnisko świeciło pustkami
Okęcie świeciło pustkami

W "Locie" pomimo krótkiego lotu, rozdawali śniadanko

Na lotnisku w Katanii wsiedliśmy do znanego nam już Ali busa, który za 4 euro podrzucił nas na dworzec główny. Z tego co wiem do Syrakuz można też dojechać autobusem wprost z lotniska.

Ceny za bilety są dość przystępne, wychodzi nawet nieco taniej niż u nas. Tylko tam przyjeżdżają o czasie.

Byliśmy mile zaskoczeni, gdy okazało się, że właściciel mieszkania z Airbnb podjechał po nas na dworzec. Mieszkanie okazało się bardzo w porządku, było przestronne i posiadało 2 klimatyzatory, a to w lipcu na Sycylii przedmiot wręcz niezbędny do życia.

Wciąż nie wiem czy te druty to na parkour-owców, czy może o koty chodzi

Widok z okna na architektonicznego potworka, który już od 8.00 nawoływał wiernych

Typowe sycylijskie liczniki, pod ręką, do wglądu przez każdego ;)

Same Syrakuzy wyglądały na dość wyludnione, no bo kto normalny w środku dnia idzie zwiedzać, gdy żar z nieba i nie odstępujące człowieka wrażenie, że za pomocą wielkiej lupy, próbują wypalić mu skórę.

W Syrakuzach postanowiliśmy zabawić 3 doby, ale gdy się nie planuje wypożyczać samochodu i zwiedzać okolicznych cudów natury, to trochę przy długo. Dwa dni na spokojnie by wystarczyły.

To co zostało z pierwszego dnia postanowiliśmy przeznaczyć na Ortygię, 1.5 km w długości i 0.6 km szerokości, ale jest tam na co popatrzeć i bez wątpienia każdy coś dla siebie znajdzie.

Ortygia, wyspa połączona mostem Ponte Nuovo, bez niej Syrkauzy byłyby niepełne

Świątynia Apollina, czyli ta najstarsza dorycka, otoczona pojedyńczą kolumnadą, jak widać za wiele tego nie zostało

Do tej pory mój głód na antyk był przeogromny, a zaczął się już w szkole podstawowej, kiedy to z ogromną fascynacją słuchałam i czytałam o starożytnych budowlach, potem do tego wszystkiego doszła filozofia i miłość m.in do Platona. Przy okazji żeglowania po greckich Cykladach udało mi się wypatrzeć kilka kolumn i posągów ale dopiero na Sycylii najadłam się do syta. 

Aż tak dziwnie, jak z każdego rogu nie wylewają się turyści, co po części jednak spowodowała pandemia. Jak to mówią nie ma tego złego..

I nie trzeba nikogo wygumkowywać z kadru

Zadziwiające, że pomimo tego żaru, wciąż tyle roślin kwitnie w najlepsze

Serce na stole czy kot lampka, to ostatni krzyk mody


Modele, na których wzorowali się artyści


Jak widać koty, są wszędzie, psów za to za wiele nie było widać, chyba znacznie gorzej znoszą upały

Jedna z wielu miejskich plaż

Aby zażyć  kąpieli nie nie trzeba daleko jechać, gdyż są w zasięgu krótkiego spaceru, może nie są tak urokliwe jak plaże pod Syrakuzami ale działają w podobny sposób, przynosząc schłodzenie organizmu. Warto przyjść z butami do pływania, jeżowców nie ma ale kamyki są dość niewygodne ;)




Wraz z nastaniem wieczornego chłodu, zaczynają wychodzić ludzie. Siesta powoli dobiega końca i wreszcie można napełnić brzuchy

Niesamowicie wygląda zachodzące słońce na tle tego fikusa, jakby próbowało go pokolorować

Wyspa wraz z nastaniem nocy powoli zmienia szaty, z szarych codziennych na bardziej ciepłe i kojące



Te ptaszyska, robiły taki rumor, że zagłuszały nawet wrzask dzieci z pobliskiej plaży :D

Mimo późnej pory handel kwitnie w najlepsze



        Z samego rana wyruszyliśmy na dalszą eksplorację Syrakuz. Czy warto wydać 10 euro na park archeologiczny, wg mnie warto, nawet dla samego ucha Dionizjusza.



Ucho jest dość imponujących rozmiarów głębokie na 65 m, szerokie na 11 m i wysokie na 23 m, do tego posiada niesamowitą akustykę, więc można się w nim wykazać wokalnie. Wrzucam tę jaskinię, do ścisłej 7-ki jaskiń Dalbaway ;) 

W przeszłości nie była miłym miejscem, służyła za więzienie i nawet wciśnięto tam 7 tyś Ateńczyków, co nieco obrazuje jej rozmiary. Krążyła po okolicach historia, że niejaki Dioniziusz, zasiadał w w kąciku i podsłuchiwał skazańców, pracujących w kamieniołomach, by potem odpowiednio to wykorzystać. 




W niedalekiej odległości od 'ucha' natrafimy na teatr grecki, w którym do dziś cyklicznie odbywają się przedstawienia. Jest tych teatrów trochę porozrzucanych po Europie, ale ten wciąż cieszy się dobrą kondycją i jest największy jaki zbudowali Grecy, zdecydowanie zasługuje na uwagę. Podobnie jak pozostałe, wykorzystuje naturalne ukształtowanie terenu. Składa się 67 rzędów i jest wyraźnie podzielony na sektory. Co ciekawe odbywały się na nim nie tylko przedstawienia ale i walki gladiatorów, pod które specjalnie został rozbudowany. Dziś gladiatorów nie uświadczymy, ale tragedię grecką i owszem. Warto wcześniej sprawdzić, bo sztuka w takich okolicznościach na pewno jest nie lada gratką.



Wyglądało jak katakumby, po części wnoszę po tym, że w jednej znajdował się martwy gołąb. Pływał w czymś na kształt fontanny, gdzie woda spływała po ścianie, napełniając naturalnie ukształtowany kamienny zbiornik. 




Przechadzając się po parku, łatwo przegapić amfiteatr, gdyż wejście do niego znajduje się z innej strony, tuż niedaleko kafeterii. Jest równie imponujący jak teatr, ale chyba robi jeszcze większe wrażenie, bo jest bardziej surowy i łatwiej przenieść się w czasie, gdy wokół nie ma tylu współczesnych przedmiotów. Zaprojektowany tak aby posiadał dwa wejścia: północne i południowe, częściowo wydrążony w skale całościowo rozciągał się na obszarze 140/119 m. Szkoda, że nie dane nam było zobaczyć części podziemnej, która zbudowana została pod całym obiektem. Prawdopodobnie, nie jest to już możliwe, bo nawet górna część można jedynie zobaczyć zza ogrodzenia.

    
        W poście tym ograniczę się do obiektów, które na prawdę wywarły na mnie wrażenie i takie odczucie pozostawiła wizyta w katakumbach św. Jana.

      
 
W samych katakumbach nie wyrażono zgody na robienie zdjęć (jest ich już sporo w internecie), wyobrażcie je sobie jako podziemne miasto z większymi i mniejszymi uliczkami, skrzyżowaniami, a nawet placami. Staranie zaplanowane i budowane długie lata. Dawne zbiorniki na wodę, wyciosane w skale, które to Grecy pozostawili w spuściżnie, posłużyły jako punkt wyjścia do stworzenia tej podziemnej nekropolii. Całe to przedsięwzięcie podyktowane zostało zakazem grzebania zmarłych w mieście. Katakumby ciągną się na kilka kilomentrów, ale nie wszystko uda się zobaczyć, gdyż wciąż trwają tam prace archelogiczne. 

Co do samych grobów, to wybór miejsca zależał od tego jak ciężką ktoś miał sakiewkę, nic się w tej kwestii od lat nie zmieniło. Biedniejszych obywateli chowano w 'formie', czyli zwykłym wyżłobieniu w gruncie. Klasie średniej wydłubywano podłużne dziury w kamiennej ścianie - 'loculi', które zatykano płytą lub kamieniem. Otwory w kształcie łuku były dla najbogatszych, często były też grobowcami rodzinnymi - 'arcosolia'.

Ruiny bazyliki normańskiej św. Jana, pod którą znajdują się katakumby

To co zostało do podziwiania z samej bazyliki, to przepiękna rozeta i łuki podparte kolumnami oraz kwieciste kapitele. Niewiele ale bardzo fotogeniczne niewiele. Warto tu zajrzeć.



I jeszcze migaweczka z wieczornego spaceru.


Ricotta, pistacje, czekolada, ale to było słodkieee

Ortigia i fontanna wulkan

Miecznik mi się jeszcze zaplątał, uchwycony na targu miejskim

A te buty to nie wiem po co tam wiszą, moze ktoś, coś?


Sycylijski sikacz na tutejsze upały niezastąpiony

Czas wybrać kolejną destynację. padło na Geli
   

CDN..


2 komentarze:

  1. Czytałam na https://katania.pl/ o najlepszych restauracjach i barach w Katanii, ponieważ chciałam spróbować prawdziwej, włoskiej kuchni. Udało mi się znaleźć dwie restauracje z zestawienia i byłam zachwycona kuchnią !

    OdpowiedzUsuń
  2. Osobiście nie znam ani jednego człowieka, który byłby w stanie się oprzeć włoskim przysmakom :p

    OdpowiedzUsuń

Prośba o zostawienie komentarza. Jest to dla mnie miła rzecz, bo wiem, że ktoś te moje wypoociny czyta :)