Translate

Wokół Zalewu Szczecińskiego, Polska/Niemcy (rowerowo), lato 2024

 Rozplanowałam tę około 300 km trasę, na 5 odcinków, aby móc przy tym nieśpiesznie kontemplować naturę.  


Mój rower zawisł na haku, pociągu IC "Górski" 

Najpierw trzeba było przetrwać jazdę pociągiem (tylko dla ludzi o mocnych nerwach :). 

Ten temat wg mnie wciąż kuleje. 'Niby zapraszają do tego żeby być eko, wybierać pociągi, bo mniejszy ślad węglowy, ale żeby w okresie wakacyjnym nabyć miejscówkę na 2 rowery (nawet nie muszą być obok siebie, o co ja proszę :D, w tym samym wagonie, pociągu może nawet. 

/A nie można by tak na czas wakacyjny podstawiać całego wagonu na rowery, takiego z szerszymi drzwiami, skoro tak duże zapotrzebowanie jest. Żeby każdy miał szansę wsiąść ze swoim jednośladem niepoobijawszy się przy tym zbytnio i bez stresu.

Obecnie miejsc rowerowych jest średnio 6-12 na cały pociąg. Z czego po 3 haki na końcu i początku wagonu. W lato mnóstwo osób jeździ nad morze, z walizami jak moja cała szafa i ludzie Ci walczą, żeby wepchnąć te pakunki przez wąskie drzwi, a co dopiero wepchnąć obładowany pełnowymiarowy rower, zawiesić szybko, żeby nie blokować przejścia, bo każdemu się przecież gdzieś śpieszy. /Nawet usłyszałam przez megafon komunikat, że jest opóźnienie, wywołane przez wsiadających, to już jakby bezczelność :D/.  Jak ma się sakwy to trzeba je wrzucić do pociągu oddzielnie, bo razem z rowerem się nie mieszczą. Zdarza się też że haki są już zajęte, a działać trzeba szybko, tylko co tu zadziałać, gdy miejsca na dodatkowe rowery brak.. 

Żarty żartami, ale o ile jest się sprawną, dość dynamiczną, w miarę młodą osobą, to da się radę. Gorzej to wygląda, z osobami w wieku mocno emerytalnym, które aby wnieść swojego e-bike'a, muszą często angażować osoby trzecie (byłam świadkiem sytuacji, gdy Pani z Berlina, musiała postawić swojego e-bike'a na stopce (haki był zajęte), a on się przy prawie każdym hamowaniu pociągu przewalał. A żeby wynieść rower musiała czekać na swojego męża, który najpierw sam opuścił inną część pociągu, wyciągnął swój rower, a potem podbiegł do niej i pomógł z jej e-bike'iem. No nic tylko korzystać z tego typu transportu :) 

Proponuje uzbroić się w anielską cierpliwość i uśmiech od ucha do ucha, taki którego nie zdejmie, żadna, nawet najbardziej niemiła persona. 

Koniec końców udało się szczęśliwie dojechać i tego się będę trzymać :)

Działaj ;)

Etap 1
Planowo: Szczecin - Nowe Warpno
Rzeczywisty: Szczecin - Trzebierz Marina 

Pierwszy postój miał być dopiero w Nowym Warpnie, na campie "Mila", ale wyszło inaczej. Podróż pociągiem i wydostanie się ze Szczecina, zajęło nam więcej czasu niż planowaliśmy. 
Co do widoków, to tych zbytnio nie było, ale to co mi się osobiście podobało na odcinku Szczecin - Trzebież, to zjazdy, były długie i szybkie, lecieliśmy około 50 km/h :), przy czym uprzedzam pytanie, podjazdy nie były zabójcze, były bardzo przyjemne. 

Pierwszy dorsz z frytkami, Trzebierz, na przeciwko mariny

Kościół w Trzebieży, z 1745 r., postawiony na fundamentach XIV w. niewielkiej świątyni katolickiej. Co ciekawe, kryje w sobie organy opus 556, z 1907 r, jak również witraże specjalnie wykonane na 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości 

 Jak jest marina, to jest infrastruktura łazienkowa i duże prawdopodobieństwo, że pozwolą się rozbić namiotem. Tak też było. Miejscówka, z rewelacyjnym widokiem, cena przystępna, komarów zero :) Blisko też do sklepu, który jest dość długo czynny.



Etap 2
Planowo: Nowe Warpno - Anklam
Rzeczywisty: Trzebierz Marina - Anklam (po stronie niemieckiej)
 
Aby zacząć drugi etap, trzeba było najpierw zakończyć pierwszy :)

Pomnik Aleksandra Doby, na "Jego" promenadzie
                                 

Do Nowego Warpna było jakieś 20 km, głównie trasą asfaltową, więc poszło dość sprawnie.

Prom jest tam

Nowe Warpno, jest schludnym, kolorowym miasteczkiem. Zwiedzanie nie powinno Wam zająć zbyt wiele czasu. Warto przed skorzystaniem z promu, wypłacić pieniądze z bankomatu. Wszystko jedno czy polskie czy euro, na promie nie zapłacicie blikiem, ani kartą. 

Pomnik dedykowany wszystkim Mamom

"Prom" którym przeprawiliśmy się z Nowego Warpna do niemieckiego Altwarpu

                          

Po drodze można było się zatrzymać na kąpanie, pogoda sprzyjała


Widokowo przepiękny odcinek. Duża część trasy po stronie niemieckiej prowadziła zacisznymi, urokliwymi drogami przez rozlewiska, porośnięte "martwymi" drzewami, gdzie do woli można było wypatrywać wszelkiego rodzaju ptactwa. I tak gołym okiem udało mi się przyuważyć orła. Niestety uciekł, gdy sięgnęłam odruchowo po telefon. 


Kamienna brama w mieście Anklam

                          

A tu już camping Wasserwanderrastplatz w Anklam, z dobrym piwem i hamburgerami, które bułkę miały wypieczoną w kształt muszli, ale niestety zamknęli nam kuchnię przed nosem.

   
Niemcy się szanują i kuchnie zamykają szybko. Tak więc wurst i sałatka ziemniaczana na zimno

                             

Duży sklep w pobliżu i bardzo dużo krwiożerczych komarzyc, które zostawiły nam trochę pamiątek. Co dziwne, na całej trasie, ich tyle nie bylo co w tym konkretnym miejscu. Sam camping niby kameralny, ale znajduje się dość blisko trasy szybkiego ruchu i zamiast szumu wody, było słychać samochody. Mimo to miejsce godne uwagi, przy samej trasie greenvelo i z bardzo miłą obsługą.




Etap 3
Anklam - Świnoujście

Tego dnia woleliśmy jechać czym prędzej do Polski. Był 1.08, do tego okragła bo 80-ta rocznica powstania warszawskiego i dziwnie tak być w tym dniu po stronie niemieckiej. Tam wiem, jestem obywatelką tego świata, a mimo wszystko czułam, że tego dnia powinnam być w naszym kraju i nasłuchiwać syren o 17.00. 

Zamiast sakw bocznych, użyłam 40 l, nieprzemakalny wór żeglarski. Bardzo pojemny. W środku miałam śpiwór, materac, namiot, podkładkę pod namiot, ubrania, ręcznik, klapki i kosmetyki.

Peene Valley, bajeczny widok, w drodze na Usedom, nigdzie podobnego nie widziałam



W celach rozrywkowo-naukowych, zajechaliśmy do Hangaru 10, znajdującego się tuż przy granicy. Można tam zwiedzić muzeum z zabytkowymi samolotami, albo/i przysiąść w ogródku restauracyjnym i obserwować startujące z pobliskiego lotniska samoloty.

                          
"Ale fajny ten Twój rumak"

Jeszcze jeden most i już jesteśmy po stronie polskiej
               
Pokierowaliśmy się dalej w kierunku campingu Relax 44, który znajduje się w głośnym centrum Świnoujścia, ale blisko morza i sklepów. Pozytywem było bistro, na terenie campu. Zjedlismy niedrogo dobrego dorsza z grzybkami, a z rana pożywne śniadanie. 
                   
Powyższe piwo świnoujskie, to niestety rzadki widok. Rynek został zdominowany przez dwie wielkie marki, bez szans na przebicie się lokalnych browarów.

Wieża kościoła Marcina Lutra. Drugi najwyższy punkt widokowy Świnoujścia, zaraz po latarni. 
                         
    

Na plaży za to rządziły mewy i wrony. Biada temu, kto wyciągnął coś do żarcia. 


Camping był dość bezpieczny co jest istotne, gdy się zostawia rowery i namiot, ale to czego mi brakowało to dostęp do prądu. Przy takiej ilości osób na polu namiotowym, znalezienie wolnego gniazdka, graniczyło z cudem. Brakowało mi też jakieś większej kuchni, gdzie można posiedzieć i chociażby podładować telefon. Przestrzeni z dużym stołem, gdzie można pograć w planszówki. Takim miejscem, sprzyjającym integracji, jakie spotykam na campingach w różnych częściach świata. 



Etap 4
Świnoujście - Stepnica

To był dzień w którym uparłam się, znaleźć tajemny przejazd do Wolina, choć wszystkie znaki i gps, kierowały do promu. Kosztowało to nas dodatkowych kilkanaście kilosów i wykręconych pętli pomiędzy promem, a tunelem. 
Trzeba było w końcu dać za wygraną i skorzystać z promu, który w dodatku jest za darmo. /Przejazd tunelem rowerzystę kosztuje mandat i nie jest zbyt zdrowy dla płuc ;)

To nawet nie był prom, tylko ruchoma ulica :)



Bardzo przyjemna, przeważnie asfaltowa droga, prowadząca aż do samego Wolina.

Wiatrak holenderski z 1850 r. Zabytek czekający na odrestaurowanie

Wizytówka Wolina - elewator zbożowy, złożony z dwóch ceglanych budynków, górujacy nad rzeką Dziwną

A w Wolinie, pełno ludzi, bo akurat trwał "Festiwal Słowian i Wikingów", z piknikami, jarmarkami, koncertami. Jedynie przekąsiliśmy coś na szybko i ruszyliśmy dalej, bo nad nami unosiła się już czarna,  delikatnie przeciekająca chmura.


Po kilku dniach pedałowania wokół Zalewu Szczecińskiego, w końcu mogliśmy się też na niego porządnie napatrzeć. 

Kościół z 1741 r, zbudowany na planie krzyża greckiego, czyli rzadkość w tych okolicach

"Tawerna Panorama", z ciekawym wystrojem wnętrza i pysznym jedzeniem, przygotowała mi coś takiego i w dodatku przepysznego :)

Nocleg planowaliśmy w "Grubej rybie" w Stepnicy, jednak ta opcja była niedostępna. 
Noc spędziliśmy na trawce w marinie, mieliśmy najlepsze miejsce i piękne widoki z namiotu :)



A w nocy był mały armagedon pogodowy. Na szczęście namiot poozstał na miejscu :)

Etap 5
Stepnica - Szczecin

Ostatni dzień zaczął się dość wczesnym składaniem namiotu, a potem długim koczowaniem pod dachem, aż pogoda się ustabilizuje, albo chociaż pojawi się okno pogodowe. Dostaliśmy to drugie, około południa.

Czekało nas ponad 50 km, początkowo po mokrych szutrach. 



Potem były suchsze szutry, ale mokre widoki naokoło. Cudnie było.


Wypatrywałam betonowca, tymczasem poniższy wrak musiał mi wystarczyć. 

Wrak statku, w miejscowości Lubczyna


Na dłuższy moment nawet pokazało się słońce i wtedy świat się zmienił jak za dotknięciem czarodziejskiej róźdzki :)


Udało się na sucho dojechać do Szczecina i jeszcze w oknie pogodowym rozstawić namiot. Gdy tylko dotarliśmy na rybkę, zaczęła się burza, a z nią porywisty deszcz.

Spanie w Centrum Żeglarskim, tłumów nie było

Bonusowo zapłapaliśmy się jeszcze na koniec imprezy "The Tall Ships Races 2024". Dla tych którzy nie byli, to na stronie imprezy, można jeszcze przyjrzeć się najsłynniejszym żaglowcom. 



Dar Młodzieży


Rodzimy okręt wojenny, który opłynął cały glob

Prawda, że ciekawy odbijacz :)

Żeby nie zanudzić to jeszcze tylko pokażę Wam jak odchodził mój ulubiony żaglowiec "Roald Amundsen". Zamiast korzystać z wypychania przez osoby w pontonie, zastosował manewr obrotu na cumie, spryciula :)



Z pirackimi pozdrowieniami odmeldowywuje się, do nastepnego :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prośba o zostawienie komentarza. Jest to dla mnie miła rzecz, bo wiem, że ktoś te moje wypoociny czyta :)