Coś ewidentnie wisiało w powietrzu. Trasa niezadługa, bo raptem 13 km, 3.30 h, z czego 2.30 to czas wznoszenia. Przepiękny patagoński, mroczny i wietrzny dzień :)
Góry w oddali to pojawiały się to znikały. Gdy idę sama i zaczyna mi się dłużyć to wymyślam sobie różne zabawy albo śpiewam. Jako że szłam trochę chora tj z zawalonym gardłem, nosem to śpiewanie odpadło. Sprawdziło się zamiast tego liczenie kroków i obstawianie, po ilu krokach odsłoni się dany szczyt :)
Te mapki są świetne i bardzo czytelne. |
Tu też nie było Woodiego |
Ten most wygląda jakby miał już dość ;) |
Można juz było dostrzec lodowiec Los Perros |
Znalazłam się na otwartej przesztrzeni jak rozpętał się armagedon. Wiatr zwiewał w moją stronę tumany piachu, na zmianę z deszczem, próbujac przy tym zerwać moją osłonę plecaka. Straciłam na moment orientację. Szłam po kupie kamieni, góra, dół, w pewnym momencie skończyły się choragiewki oznaczające szlak, a zamiast nich pojawiła pomarańczowa farba na kamykach, tylko trzeba było ją jeszcze wypatrzeć w tej mgle. Dopiero gdy dotarłam do linii drzew dalo się chwilę odetchnąć i odzyskać czucie w paluchach. Działo się :)
Coś w tym było że się nazywał Camp psów, może chodziło o to, że nawet pies z kulawą noga tam nie przyjdzie czy co ;) |
Tym razem ciepłej kąpieli nie było. Zimnej też nie, jakoś mi się nie uśmiechała. Camping znajduje się tuż przy lodowcu i da się to "tuż" odczuć. W dodatku lało i wilgotność była 100 %. Wiedzieliśmy, że będzie tak lało aż do jutra, więc zdecydowaliśmy się dopłacić nieco i skorzystać z namiotów bazowych, bo akurart stały puste. I był to dobry pomysł, bo jak wstalismy koło 5 to dalej padało i namioty były mocno przemoczone.
Liofili w plecaku coraz mniej, ale to od tej wilgoci w powietrzu, w namiocie, wszędzie.. plecak nie robi się wcale lżejszy.
Wpisaliśmy się do ksiązki przyjś jako pierwsi, ale tłumów po nas też specjalnie nie było. Raptem kilka osób, które tak jak my zamierzają z rana przyatakować przełęcz.
Na wprost, w oddali, jadalnia. Gdy przyszliśmy było jeszcze za wcześnie i była akurat sprzątana. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Prośba o zostawienie komentarza. Jest to dla mnie miła rzecz, bo wiem, że ktoś te moje wypoociny czyta :)