Translate

Grenlandia cz.2. Ittoqqortoormiit - prysznic, pringelsy i coca cola, a potem polowanie na narwala i niedźwiedź polarny po raz pierwszy

 Jest ląd na horyzoncie, będzie prysznic, pringelsy i coca cola :)


A póki co do sprzątania bo podobno chlew jest, no i Kapitan zarządził porządki. Jak się mieszka w tyle osób na takim niewielkim metrażu to zrobienie bałaganu nie jest problemem. Ogarneliśmy łajbę raz dwa i część z nas załadowała się do pontonu, w celu rekonesansu i przekonania Inuitów o naszych pokojowych zamiarach ;)

Nie zdążyliśmy dobrze zacumować dingusa, /pontonu gdy powitała nas młoda Grenlandka, informując co gdzie znajdziemy.  Potem przyjechała quadem druga Pani, zapraszając po odbiór broni.

Mały Inuicki chłopiec, wyszedł nam na spotkanie. W ręku trzyma loda, wszak to lato :)

Wracając do atrakcji jakie oferuje wioska to znajdziemy tam między innymi dom ze sporą ogólnodostępną pralnią, dobrze wyposażoną kuchnią i jadalnią, która służy lokalesom jako dom spotkań, również religijnych. Oprócz tego znajduje się tam pokój prysznicowy z trzema kabinami i oddzielnie, dwa niezależne WC. Wszystkie pomieszczenia są utrzymywane w czystości, woda jest ciepła, a Pani z kluczem świetnie włada angielskim. Prysznic jest tańszy niż na Mazurach, kosztował mnie w przeliczeniu  jakieś 7,5 zł i było już w tym WC.

Niby taka Grenlandia dzika i portu nie ma, a jednak na turystów przygotowani

W oczekiwaniu na Panią z kluczem do łazienki

Cennik 

Kolejnym miejscem do którego warto się udać, jest oczywiście sklep. Możemy w nim kupić mleko, różne niespotykane u nas rodzaje mięsa, pieluchy ale też broń. Znajduje się tam również mini poczta i dział alkoholowy ukryty za kotarką.

Nie wiadomo czy dolać do kawy czy ściany malować ;)

Apropo kawy, Grenlandczycy zamiast mleka aplikują do kawy sadło foki. Co kraj to obyczaj ;)

Kupując pieluchy można przy okazji nabyć sprzęt na polowanie

Istnieje poważny problem alkoholowy w osadzie, co trudno ukrócić gdy ma się przez tyle miesięcy ciemno i zimno.


Pozwolę sobie na trochę geograficzno - historycznych faktów ;)

Grenlandia jest największą wyspą na świecie i do tego w 80 % pokrytą przez lądolód.
Jej długość z najdalszego przylądka na południu - Farvel do najdalszego skrawka na północy, wynosi 2700 kilometrów.
Klimat jaki na niej panuje nazywany jest polarnym.
Na południu oraz na wschodzie Grenlandia zalewana jest przez Ocean Atlantycki, a od północy przez Ocen Arktyczny. Zachodnia część zdominowana została przez Morze Baffina.

Osady ulokowane są na wybrzeżu, co warunkuje klimat i łatwość w znajdywaniu pożywienia. Zdecydowana większość Grenlandczyków poluje, przeważnie dla rozrywki, ale też po to aby urozmaicić dietę, a czasem zwyczajnie po to żeby przeżyć, gdy zapasy się kończą, a towar do sklepu "nie doleciał" lub "nie przypłynął" na czas.

Grenlandię odkryli wikingowie w IX wieku, próbę kolonizacji zaś podjęto dopiero w XVII wieku po tym jak Duńscy misjonarze, myśląc o bezbożnych Wikingach, zapadli na bezsenność. Szukali ponad sto lat rzekomych Wikingów, a że znaleźli Bogu ducha winnych Inuitów to tym się oberwało.

Kolonizacja powoli zmieniała życie rodowitych mieszkańców Grenlandii. Myśliwi i rybacy dostawali za skóry czy mięso, najpierw broń, a potem pieniądze. Powoli z trybu koczowniczego zaczęli przechodzić w bardziej osiadły. Budowali z torfu i kamieni zimowe domy, pokrywając ich dachy skórami. Odstawili harpuny i zaczęli używać broni palnej. W latach 60-tych poprzedniego stulecia, zaczęli wykorzystywać skutery oraz łodzie aby zwiększyć zasięg polowań.

Wiele problemów, spowodował tymczasowy wywóz dzieci do Danii, w celu nauki m.in języka. Obecnie na Grenlandii wciąż brakuje nauczycieli znających grenlandzki co powoduje szerzenie bariery językowej. /Sytuacja ta przypomina nieco problem jaki istniał jeszcze dość niedawno na Śląsku./

Podczas II wojny światowej wyspa ta było dobrym miejscem strategicznym przez swoje położenie pomiędzy USA, a Związkiem Radzieckim, jak również przez zasoby naturalne którymi dysponowała.
Zaczęto budować tam bazy, porty i lotniska, służące jako stacje tranzytowe dla bombowców oraz zaopatrzenia.
Wydobycie kryolitu czyli magicznej krystalicznej soli obniżającej temperaturę topnienia aluminium, było idealne na potrzeby produkcji m.in samolotów i dawało przewagę technologiczną aliantom.

Kontakt z kulturą amerykańską nie przeszedł bez echa, zmienił się styl życia Inuitów, którzy do tej pory żyli w izolacji narzuconej przez Danię. /Grenlandczycy do dziś żegnają się używając "bye"./

Po zakończeniu wojny USA zapragnęło kupić wyspę za 100 mln dolców, co spowodowało, że Dania uchwaliła w 1952 roku panującą do dziś konstytucję, uznającą Grenlandię za cześć królestwa Danii, na takich samych prawach jakie panują w całej Danii. I zaczęło się przeprowadzanie do bloków, budowanie szkół i fabryk, przenoszenie ludzi z małych osad do większych miast, gdzie nie mogli już polować jak również żyć w sposób do jakiego przywykli. Pojawienie się wolnego handlu i dostępu do alkoholu przyniosło tragiczne skutki w postaci alkoholizmu i przemocy.

Dziś jest nieco lepiej gdyż obecnie bloki w większych miastach takich jak Nuuk /stolica Grenlandii/ mają pomieszczenia do oprawiania skór czy naprawy skuterów. Grenlandia ma swój własny rząd i telefonię komórkową. Ekonomia tej największej wyspy świata, opiera się na połowie ryb i krewetek. Turystyka wciąż nie jest dochodowa, dlatego 60 % budżetu stanowi duńska dotacja, stąd Grenlandia nie może liczyć na pełną niezależność.

I tu prośba do Was moi mili, odwiedzajcie Grenlandię, żeby nacieszyć swoje oczy tymi niespotykanymi nigdzie widokami, a przy okazji czyniąc krok w stronę poprawy sytuacji ekonomicznej Inuitów :)




grenlandzkie przedszkole

Susząca się skóra niedźwiedzia polarnego

Nieważne, że farba odpada, satelita to podstawa

Samochody w osadzie były rzadkością, zdecydowanie dominują quady, a zimą skutery. Te ostatnie wypierają powoli zaprzęgi z psami.


Tego zielonego poletka nikt się na Grenlandii nie spodziewał.

A gdyby tak zagrać mecz Polska - Grenlandia? Udzielił się nam klimat w związku z toczącymi się wtedy Mistrzostwami Świata w piłce, na które niestety Inuitów nie zapraszają. Ale zanim się obejrzeliśmy już trwały rozmowy z tubylcami i ustawki na nieoficjalne rozgrywki między-krajowe.

Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że dla ludności Grenlandii piłka nożna jest równie ważna jak dla Brazylijczyków i zaraz po tym jak nauczą się chodzić zaczynają kopać piłę. Ale nasza męska część załogi niezgorsza, same żwawe chłopaki, nie bojące się wyzwań. Zapowiadało się ciekawie.
Mecz zaplanowaliśmy na za tydzień, gdyż mniej więcej 7 dni planowaliśmy eksplorować fiord, a w drodze powrotnej zahaczyć o wioskę na mecz, prawdziwie północną strawę i prysznic.


Tuż nad boiskiem ze sztuczną trawą, wypatrzeć można lądowisko dla helikopterów

Wioska, widziana z jednego z najwyższych punktów osady



A mówią, że polski to trudny język

Martwe foki zostawione w słonej wodzie.

Polowanie na foki to temat dość aktualny nawet w kontekście naszego Bałtyku. Doszukałam się rzetelnie napisanego artykułu na ten temat i odsyłam dociekliwych.

Jedno z moich ulubionych zdjęć

Patrząc na lewy dolny róg można zauważyć jeszcze ciepłą psią karmę.

Nie brakowała też roślinności

Wioska zabudowana jest w stylu skandynawskim, kolorowa, wypełniona chatkami o niewielkich rozmiarach, rozmieszczonych blisko siebie.


W środku lata można natknąć się na takie cudeńka


Czerwono-brązowe domki to te użyteczności publicznej jak kościół widoczny po lewej czy ten pierwszy po prawej, w którym można było wypożyczyć broń, zakupić pocztówkę oraz pazur misia.

A wieczorną, a może właściwie nocną porą byliśmy świadkami pewnego niesamowitego widowiska. Najpierw miejscowi poruszając się motorówkami, przeganiali niedźwiedzia polarnego. Towarzyszyły temu wystrzały i wyraźnie niepocieszony Misiek, który schodził coraz bardziej na tylny plan, aż w końcu zniknął zupełnie z naszych oczu. Zrobiło to na mnie spore wrażenie. W zeszłym roku na Arktyce nie udało mi się przyuważyć ani jednego niedźwiedzia, a poruszaliśmy się w rewirach gdzie żyje ich więcej niż ludzi.
Ten "przeganiany" był jakieś 200 metrów od nas, a i tak włos się jeżył.

Następnie Ci sami miejscowi, wraz z pomocnikami nawołującymi zwierza z brzegu, usiłowali na coś polować, jak się potem okazało polowali na narwala. Krążyli motorówkami w tę i nazad, strzelając do zwierza, który przypominał potwora z Loch Ness, płynęło to jak wąż, posturę miało foczą. Całość trwała raptem kilkanaście minut, tyle czasu wystarczyło, żeby ustrzelić narwala i wciągnąć go częściowo na dziub motorówki i potem ciągnąć w stronę lądu, do oprawienia. Będąc w centrum tych wydarzeń poczułam wyraźnie krwawy oddech północy, tu żarty się kończą..

Decydując się na życie w takim miejscu musimy oswoić się z widokiem broni, polubić ją i jeszcze umieć zrobić z niej użytek, innych opcji tam nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prośba o zostawienie komentarza. Jest to dla mnie miła rzecz, bo wiem, że ktoś te moje wypoociny czyta :)