Dzień te zaczęłam chlebkiem tybetańskim z miodem i dżemikiem. Z wierzchu niby placek w smaku jak nasz pączek, dobry energetyczny strzał.
Wyruszyliśmy koło 8, czasu nepalskiego, ja z batonem w kieszeni, wodą w worku i aparatem na szyi. Ten "lekki" aklimatyzacyjny dzień dał mi zdrowo popalić, czyli wszystko tak jak lubię. Prosto po wyjściu z loggi zaczęło się podejście 500 m w górę na 3880. Celem był punkt widokowy na Everest i płd. ścianę Lhotse.
 |
W drodze na punkt widokowy
|
 |
Jest siła! ;) |
 |
Widok na Namche Bazar
|
Aklimatyzujemy się bo z każdym metrem w górę powietrze się rozrzedza i ilość tlenu który wdychamy maleje. Zapotrzebowanie na tlen jednak zostaje to samo, wiec potrzebne jest przystosowanie do zmniejszonej dawki. W tym celu wchodzi się wyżej, a śpi niżej.
 |
Wyjątkowo kolorowe zbocze, tu wysyłają yaki na emeryturę ;) /Jeśli nie wysyłają to mogliby / |
 |
Romantyczny yak
|
 |
No i zaczęły się zdjęcia helikopterów, uzbierało mi się ich chyba tyle co zdjęć yaków. A to wszystko z wielkiego podziwu dla tych maszyn i pilotów. Bo w końcu rozrzedzone powietrze działa również na nie. Obserwuje, jak zgrabnie sobie radzą na 5 tysiącach metrów, a to jest nie lada sztuka, utrzymać maszynę gdy obroty gwałtownie spadają, do tego dochodzi silny wiatr i ciągłe zmiany pogody.
|
 |
Miejsce z widokiem, gdzie pokój kosztuje 200 dolców za noc |
 |
Everest w dalszym ciągu, uparcie, nie chciał się pokazać. |
 |
Stupa na horyzoncie |
 |
Tego typu miejsca należy obchodzić wg wskazówek zegara |
 |
Ten wysunięty z przodu, z kozim cieniem, to najlepszy lokalny przewodnik |
 |
Szkoła, założona przez pierwszego zdobywcę Everestu
|
Edmund Hilary, który 29 maja 1953 zdobył Everest, oznajmiając: "W końcu załatwiliśmy skurczybyka" (oryg. We finally koncked the bastard off). Założył w 1960 r. fundusz powierniczy, przy pomocy którego, wybudowano dla Szerpów 27 szkół, 12 ośrodków zdrowia, 2 szpitale, lotniska, mosty i wodociągi.
W tym zespole szkół, dzieciaki uczą się kompleksowo, tego co da im chleb. Młodsi w ramach nauki pisania, wykuwają kamienne płyty, a starsi uczą się np. obróbki skrawaniem.
 |
Pomnik Edmunda Hilarego z Nowej Zelandii, który wraz z Sherpą Tenzingiem Norgay'em jako pierwsi zdobyli Everest |
 |
Młode gniewne yaki |
 |
Jeden ze szpitali, założonych przez honorowego mieszkańca Nepalu - Hillarego |
 |
Kolejna stupa Buddy wszechwidzącego
|
Jako, że było ostro do góry to w powrotną drogę było długo i ostro w dół, kolano oberwało solidnie i praktycznie przykuśtykałam do loggi.
Z apetytem wciągnęłam zupkę z noodle, czyli nic innego jak ichniejszą zupkę chińską, ale wzbogaconą o marchewkę i kapustę. Bardzo pożywne i mokre. Czas na deser
 |
Zasłużony prysznic, z nieograniczoną ilością ciepłej wody..
|
Kolację sobie podarowałam, po tym jak wciągnęłam sporą porcję tortu czekoladowego w lokalnym bakery. Natomiast nie odmówiłam sobie prysznica. Za 400 rupii, ciepła woda bez ograniczeń i całe 40 stopni dla mnie. Ten luksus w ciągu kilku najbliższych dni się nie powtórzy. Chwilo trwaj ;)
Potem jeszcze na godzinkę do jadalni w celu podeschnięcia, bo tu temperatura jest przynajmniej 10 stopni wyższa.
I jeszcze ketonal zaczął działać i noga już prawie nie boli.. Jest dobrze, a będzie tylko lepiej :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Prośba o zostawienie komentarza. Jest to dla mnie miła rzecz, bo wiem, że ktoś te moje wypoociny czyta :)