Translate

Jazd, jedno z moich ulubionych irańskich miast

 Jest dylemat, które zdjęcie pokazać, żeby nie zamęczyć a jednocześnie przekazać Iran widziany moimi oczami. 


Pierwszy odwiedzony przeze mnie meczet. Wejście było płatne ale tak jakoś się stało, że z mym aparatem nieświadomie zginęłam w tłumie turystów a dalej jakoś poszło. W środku meczet nie był już taki imponujący. Zasadniczo w Iranie widziałam tylko parę wnętrz meczetów, w których szczena mi opadła, w pozostałych standardowo kolumny w środku, dywany na podłodze, na półeczkach Koran. Do tego wszystkiego ludzie modlący się, odpoczywający a przede wszystkim studiujący świętą księgę. 

Powyżej przechowalnia latających dywanów ;) 



Jestem i ja, całkiem świeża ;) pomimo nocy spędzonej w autokarze.


Od razu polubiłam te labirynty wąskich uliczek, z przyjemnością pozwalałam się im prowadzić, szukając kolejnych ciekawych smaczków i kadrów.





Było jedno miejsce w Iranie gdzie kobiety nosiły się całe na biało ale to nie był Jazd.


Powyżej to jedno z moich ulubionych zdjęć z Persji. Byłam tak zajęta robieniem go, że dopiero w domu przeglądając zasoby karty, zorientowałam się, że ta dziewczynka wyciągała do mnie rączkę.


W dobrym dniu trafiliśmy do Jazdu, miałam okazje podpatrzeć kobiety modlące się w meczecie. Do niektórych perskich świątyń kobiety nie mają wstępu, w jeszcze innych nie wszędzie wejdą a do tego muszą być ubrane po same zęby, a tu cały meczet dla nas kobitek i to jeszcze w czwartek czyli ich sobotę :)






Manekiny poprzebierane praktycznie wszędzie tak samo, ale na wystawach i bazarach nie brakowało  też np. seksownej bielizny w kolorze czerwonym. Perskie kobiety w domu dla "męża", ubiorem nie odbiegają od europejskich standardów. 


Gdy już znudziły nas uliczki handlowe, przenieśliśmy się na dach, skąd mieliśmy dobry punkt obserwacyjny na całe miasto. Tu po raz pierwszy mogłam wcielić się w bohatera rodem z Prince of Persja ;) 








Ciekawy sposób na upilnowanie dzieci. Plac zabaw znajdował się w czymś na kształt basenu. Nawiać może być trudno, szczególnie gdy się zamknie drzwiczki na kluczyk. Ciekawe czy u nas by się przyjęło? ;)


Zauważone ukradkiem na jednym z mijanych murów, kilka słów do turysty kosmity. Ale chyba mało kto to czytał, bo tych anglojęzycznych choć w podstawowym stopniu to ze świecą szukać.


Talent malarski uwidaczniał się prawie na każdej ulicy. I od razu świat robił się bardziej kolorowy, lub/i opowiadał pewną historię.


Meczet kryształowy, jak dla mnie ten numer jeden. Przepiękna gra świateł. Znajduje się w nim krypta jakieś ważnej głowy Iranu, niestety kobiet w pobliże grobu nie wpuszczają, są dla nich wydzielone pomieszczenia np. do odpoczynku albo podładowania komóry. Zdjęcia można robić jedynie ukradkiem a szkoda, bo w tej krainie refleksów świetlnych można by napstrykać prawdziwe cuda.




Powyżej zejście do jednej z sal należącej do restauracji widocznej na zdjęciu niżej. Magiczna knajpka, jedna z niewielu w Iranie, gdzie naprawdę smacznie zjadłam. Znaleziona dość przypadkiem i pewnie drugi raz byśmy tam nie trafili. Uspakajające i jednocześnie wspaniale chłodzące fontanny w tle, wygodne stoło - siedzenia i rozmowy o tym cudownie klimatycznym mieście i planach na najbliższe dni.






A tu kolejne ciekawe miejsce. W środku znajduje się tajemniczy zbiornik z wodą, tylko z nazwy, bo wody tam żadnej nie widziałam. Oprócz zbiornika kilka razy w tygodniu odbywają się w tym miejscu treningi zapaśników i gorąco polecam obejrzenie czegoś takiego. Ja siedziałam tam jak zahipnotyzowana. Zapasy to obok siatkówki sport, ulubiony w Iranie, więc tym bardziej warto zobaczyć ich przygotowania bo są w tym nieźli. Dodatkowo muzyka na żywo podgrzewa atmosferę. Byłam urzeczona i wiem, ze chciałabym to jeszcze kiedyś zobaczyć.



                                           


A wieczorem na placu głównym, fontanny prawie jak w Barcelonie. Angielskiego nie znają, schody ruchome to dla nich czary mary ale fontanny mają już całkiem całkiem.




Człowiek wchodzi do księgarni dla turystów a tu przejścia, zejścia, labirynty. Oprócz wspaniałych książek, rzeźb i innych artystycznych rzeczy, można było przemknąć na dach, który był dość urokliwy i zachęcał do chwili pauzy..





Po nocy w autobusie i całym dniu eksploracji Jazdu czas na prysznic w mikroskopijnej łazience niczym z niedużej bałtyckiej łajby, ale grunt, że był i wygodne łóżka też..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prośba o zostawienie komentarza. Jest to dla mnie miła rzecz, bo wiem, że ktoś te moje wypoociny czyta :)