Zaplanowałam, że wejdę na swoje urodziny w 2016, czyli dokładnie rok po przeczytaniu wspomnianej wcześniej książki.
Wszystko szło po moje myśli, gdyż najlepsza pora na wejście na Kili jest w styczniu, a później dopiero sierpień-wrzesień (w międzyczasie trwa pora deszczowa więc nie ma po co się tam pchać). Czyli musi się udać bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że marzenia mogą się spełnić ;)
Zatem postanowiłam!
Zabrałam się za czytanie wszelkiej możliwej literatury: książek, blogów, publikacji.
Delektowałam się zdjęciami szczytów Kilimandżaro. Zaczęłam czytać o sprzęcie, przeglądać ciuchy outdoorowe, po prostu obsesja :)
Miałam plan na każdy kolejny miesiąc.
Kolejnym ważnym krokiem było wybranie współtowarzyszy podróży..
I tu zaczęły się schody. Wspomniany w poprzednim wpisie kolega, niestety nie mógł ze mną pojechać, więc zostałam na polu bitwy zupełnie sama.
Pytałam znajomych, dalszych znajomych, kolegów z pracy i nawet znajomych znajomych. Zaczęłam chadzać do klubów podróżniczych i zaczepiać ludzi, którzy mieli już do czynienia z Afryką i z najwyższymi jej szczytami. Trafiłam do kina "Luna" na slajdy podróżnicze mojej mentorki od gór (to po przeczytaniu jej książki zachorowałam ;)
..i już prawie wybrałabym się z Nią.. ale musiałabym zmodyfikować plan, gdyż terminy nam się zupełnie nie pokrywały i zamiast rok musiałabym czekać półtora,, i wydać dużo więcej pieniędzy, których de facto jeszcze nie miałam. Szejking i pora zejść na ziemię. Musiałabym za długo czekać a życie tak szybko ucieka.
Postanowiłam szukać dalej.
Szukać czegoś bardziej budżetowego..
Kilimandżaro to góra mocno komercyjna. Wejście na nią wiąże się ze sporymi kosztami, gdyż musimy opłacić agencje, która nas wprowadzi do tego przepięknego parku krajobrazowego, która wniesie nasze namioty, da jeść, przebada i pogłaszcze po głowie. A to wszystko kosztuje.
Do tego wszystkiego należy doliczyć bilet KLM Berlin-Tanzania i robi się niezła sumka.
Dodam, że to nie wszystko gdyż trzeba nabyć sporo ciuchów i innych gadżetów ułatwiających przeżycie w górach.
Więc tak, zaczęłam odkładać i planować zebranie tej niemałej sumki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Prośba o zostawienie komentarza. Jest to dla mnie miła rzecz, bo wiem, że ktoś te moje wypoociny czyta :)