Translate

NZ - Wyspa Płd: rejon Fox Glacier, Hokitika, Kaikoura i Whites Bay

  To był dzień w którym zobaczyłam kiwi, bo do upartych świat należy ;)

Podobno tu żyją, ale pewności nie ma, bo czy ktoś go kiedyś widział w tym lesie? Pytam szczerze.

Łatwiej już smerfne grzyby spotkać, smerfetkę czy Gargamela, ale czy ktoś widział kiwi

Ten niebieski grzyb (Entoloma hochstetteri), wg Wikipedii nie jest jadalny, ale nie mają pewności czy jest trujący, po prostu nikt go nigdy nie skosztował. 


Tego dnia pogoda nam trochę pokrzyżowała plany. Nici z chodzenia po lodowcu Fox Glacier, nici z lotu helikopterem, bywa i tak. Chmury zasłoniły nam góry, ale na szczęście w Nowej Zelandii to nie problem. Można robić coś innego.

Nie tylko kiwi jest ciężko zobaczyć ;)


A gdyby tak pojechać gdzieś gdzie wiemy, że kiwi na pewno jest i może akurat nie będzie spało.


Oto kilka smutnych faktów z życia kiwi:
  • 50 % jaj kiwi zostanie zżartych
  • 90 % piskląt, które się wyklują umiera w ciągu 6 miesięcy
  • 70 % piskląt jest zabijanych przez gronostaje lub koty
  • 20 % ginie z przyczyn naturalnych lub w szczękach i pazurach innych drapieżników
  • 10 % piskląt osiąga wiek powyżej szóstego miesiąca życia
  • 5 % lub mniej osiąga dorosłość
Nowozelandzki Departament Ochrony, monitoruje samce kiwi, wysiadujące jaja i odpowiednim momencie przenosi je do inkubatorów w centrach ochrony, na terenie całej NZ. Zwiększa to szanse przeżycia kiwi z 5 % do 65 %. 

Warto się tam wybrać, nie tylko po to żeby je zobaczyć, ale też, żeby swoją skromną cegiełką w postaci zakupu biletu, wspomóc dalszy rozwój centr ochrony. 


centrum, które ja odwiedziłam można było pooglądać również ryby czy płazy, występujące lokalnie, ale jednak to Kiwi przyciąga większość zwiedzających.  

Kiwi, wzięło są nazwę od owocu, który kształtem przypomina ich małe ciałko.

Widziałam kiwi, jak pałaszowało posiłek, zarówno tez przygotowany w misce jak też sprytnie swoim długim dzióbkiem wyszukiwało robali w ziemi. Przyglądałam mu się z dobre 20 minut, stojąc w mroku, pilnując się, żeby go niczym nie spłoszyć.

Były tam przynajmniej dwa osobniki, mieszkały w dość sporym pomieszczeniu, które imitowało ich rodzinny, leśny dom. Sami zwiedzający zostają uprzedzeni o półmroku, o tym, że nie wolno robić żadnych zdjęć i należy zachować bezwględną ciszę, aby nie straszyć ptaków. 

Na pamiątkę, przy wyjściu dostałam pysznego cukierka i papierowe zdjęcie "mojego" kiwi.  

Kiwi musicie zobaczyć sami w, ale mam dla Was na pocieszenie pozującą weke, o której już trochę pisałam przy okazji innego postu.



Pora ochłonąć po dużych emocjach, a chyba nie ma do tego lepszego miejsca niż pobliska plaża Hokitika, nad Morzem Tasmana. 


Jestem totalnie zauroczona Morzem Tasmana, marzy mi się żegluga po nim i mam ją w swoich planach.

Plaża Hokitika

Ziemia, na której znajduje się plaża Hokitika, została zakupiona w 1860 r, od Maorysów, kiedy to wodzowie Poutini Ngai Tahu, podpisali Akt Arahury. Była to sprzedaż całego regionu Zachodniego Wybrzeża, z wyjątkiem małych obszarów zarezerwowanych dla Maorysów. Miał prawie 3 miliony hektarów i został sprzedany Koronie za 300 funtów. 

"Człowiek, człowiekowi wilkiem", a kiwi, kiwi, kiwi, a zombie, zombie, zombi. (Musiałam ;)

Street art stworzony przez Bretta Pettita

Jedziemy dalej, bo jest po czym..

Czteroprzęsłowy, 440 metrowy, poprowadzony przez autostradę stanową 73, wiadukt Otira, ukończony został w 1999 r, przez McConnell Smith Pty Ltd. 

Wiadukty w Nowej Zelandii, to istne arcydzieła inżynierii. Nie mogłam uwierzyć w jakość dróg, a co dopiero w te ilości mostów i ogrom inwestycji, które na pierwszy rzut oka wydają się zbędne. Ale gdyby nie one, to trzeba by było sporo nadrabiać, albo wręcz nie dałoby się w niektóre miejsca dostać. 

Na powyższym zdjęciu obok cudu inżynieryjnego, podziwiać można wąwóz na Przełęczy Artura. To miejsce gdzie w powietrzu unosi się bardziej niż zazwyczaj, zapach klocków hamulcowych ;)

Autostrada stanowa 73

                                    


I tak droga nr 73 przywiodła nas do innej równie udanej nr 1, którą to dojechaliśmy do kolonii fok w Kaikoura (Kaikoura Seal Colony). 

Jak na moje oko, to nie foka, a uchatka, z tych co widziałam na Galapagos


Oprócz obserwacji, uchatek, wygrzewających się na słońcu, warto zrobić sobie spacer wzdłuż wybrzeża.

Kolejnym miejscem, które postanowiliśmy tego dnia zobaczyć było Whites Bay, ulokowane, bardziej na północy Południowej Wyspy. Stąd jak dobrze oko wytężyć, można już praktycznie dostrzec Wellington, znajdujące się na Wyspie Północnej NZ.

Lunch zjedzony w pięknych okolicznościach przygody. Ps. mewa zwinęła mi dekielek i tym samym zmusiła do pożarcia jogurtu w całości ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prośba o zostawienie komentarza. Jest to dla mnie miła rzecz, bo wiem, że ktoś te moje wypoociny czyta :)