Translate

NZ - Wyspa Płn.: Matamata, Kawakawa oraz Cape Rienga - całkowita końcówka Australii i Oceanii

Matamata to urokliwe miasteczko w regionie Waikato, w Nowej Zelandii, ale czy wybiłoby się na tle innych równie pięknych miejsc, gdyby nie Hobbiton? To tam kręcono sceny z Shire do dwóch trylogii filmowych, opartych na książkach Tolkiena.


Do malowniczej wioski Hobbitów, od kasy biletowej (ponieważ to ogromny obszar), jedzie się specjalnym autobusem, gdzie z telewizora sam Peter Jackson zaprasza na wycieczkę.


W 1998 r. Peter Jackson, rodowity Nowozelandczyk, z helikoptera, poszukiwał malowniczych wzgórz i idealnie zielonych pastwisk, które mogłyby oddać krainę Shire, opisaną przez J.R.R. Aż w końcu wypatrzył farmę Alexandra, 1250 akrów, soczystej zieleni z klimatyczną sosną tuż nad jeziorem, na przeciwko której powstał potem dom Bilba Bagginsa.


W marcu 1999 r., Hobbiton był już w trakcie budowy. Ponieważ projekt ten był super tajny supportowali to przedsięwzięcie żołnierze Nowozelandzkiej Armii. Jeszcze w grudniu tego samego roku, rozpoczęto zdjęcia do scen z Shire, po których pozostało 17 drewnianych fasad, które stały się zaczątkiem do powstania Hobbitonu, otwartego 3 lata później.

Potem rozrosły się do 44 trwale odtworzonych, wykonanych z niesamowitą dbałością o szczegóły, dokładnie tak jak w filmach.



Słoiczki miodu, jak prawdziwe

W powietrzu czuć zapach prania

Od przewodnika dowiedzieliśmy się ciekawej historii o żabach w stawiku, które podczas kręcenia, miały akurat okres godowy i kumkały na całego. Wieczorową porą musiały zostać odłowione i przeniesione poza plan, bo ich odgłosy uniemożliwiały filmowanie, ale nad ranem były już w domu z powrotem.

Do niektórych domków da się wejść


Klimat istnie bajkowy. Nic nie było w stanie zaburzyć mojej radości z doświadczania tamtego miejsca, choć żar lejący się z nieba robił co mógł ;)



Mnogość kolorowej, pachnącej roślinności, przyciągała nie tylko ludzkie oczy


                 

Od 2023 r można zwiedzać również wnętrze w pełni umeblowanego domku. Można tam dotykać wszystkiego, rzeczy zostały poprzyklejane, aby nie trzeba ich było po każdym zwiedzaniu na nowo ustawiać. Pokoi i korytarzy w nich mnogość i można się zupełnie zatracić.



W 2012 otworzono karczmę "Pod zielonym smokiem", gdzie na koniec zwiedzania możemy skosztować orzeźwiającego cydru, czy zjeść małe co nieco. 

To tu przesiadywały krasnoludy, podróżujące do Gór Błękitnych i to tu Bilbo otrzymał list od Thorina Dębowej Tarczy, informujący go o wyprawie z krasnoludami.


 W czasie wojny o pierścień, karczma została zniszczona przez Sarumana. Frodo, Merry, Pippin i Sam, powróciwszy do Shire, zastali ją w opłakanym stanie.

Była Matamata, to zabiorę Was teraz do Kawakawa, która słynie nie tylko z kawiarni ;) ale przede wszystkim z kibelka, zaprojektowanego przez austriackiego architekta Hundertwassera, który mieszkał w tym miasteczku od 1975 r., aż do śmierci w 2000 r. 

Czuć w jego pracach Gaudiego czy nawet Klimta. Lubił mocne dobitne kolory, charakterystycznie oddzielał od siebie części kondygnacji, dodawał pstrokate kolumny, ożywiał każdą przestrzeń. 


Szalet ten otrzymał wiele nagród w konkursach światowych, w tym certyfikat "Creative Places Awards 2000'. Część materiałów pochodziła z recyclingu. Podoba mi się to jak zręcznie łączył przeróżne mozaiki. 



                             

To też Hundertwasser, a może dzieło to wykonały dzieci z miejscowej szkoły, zafascynowane artystą? Można się pomylić :)

Matamata to również zabytkowe pociągi.


Weekendowo wyrusza stąd zabytkowy parowóz Gabriel. Można wsiąść do pociągu na stacji Kawakawa, dzięki 'Bay of Islands Vintage Railway' i ruszyć na wycieczkę po okolicy, lub chociaż pooglądać odrestaurowane lokomotywy i wagony.



Wreszcie 5 km na południe od Kawakawy, znajdują się jaskinie Kawiti Glowworm. Gdzie warto pojechać, żeby przeżyć prawdziwą magię. 

W jaskiniach tych żyją małe owady larwalne, które podczepione do sufitu emitują jasne światło, wabiące muchy (przylepiają się do wypuszczanych przez świetliki nitek). Najedzone świetliki podczas odpoczynku przygasają. 

To skąd się bierze światło nie jest już tak romantyczną sprawą, bo to zwykła reakcja chemiczna w odchodach larw, ot życie ;)

Żeby nie wystraszyć robaków, wpływaliśmy do tej jaskini łódką napędzaną siłą rąk, ale trochę bardziej niestandardowo, bo sternik zamiast wiosła przeciągał nas na linie. Aż szyja bolała od tego ciągłego spoglądania w sufit, na tysiące świecących robaczków nad głowami. 

Niesamowite przeżycie, szczerze polecam tę atrakcję. Robaki te można zobaczyć jedynie w Nowej Zelandii i Australii. 


W Nowej Zelandii jest więcej magicznych miejsc. Przenieśmy się na chwilę do Cape Reinga, czyli na płn-zach. cypel Półwyspu Aupouri, znajdujący się na samym płn krańcu Wyspy Północnej, czyli daleko ;) Ale widoki obłędne. 


To tu spotykają się ze sobą Pacyfik i Morze Tasmana, gdzie wg wierzeń Maorysów, duchy zmarłych skaczą z klifu by póżniej wspiąć się korzeniami 800-letniego drzewa pohutukawa, a następnie zstąpić do zaświatów i wrócić do swojej pierwotnej ojczyzny Hawaiki.


Chcecie wierzyć czy nie, coś tam jest w tym miejscu niesamowitego :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prośba o zostawienie komentarza. Jest to dla mnie miła rzecz, bo wiem, że ktoś te moje wypoociny czyta :)