Translate

Persepolis i Nekropolis, oraz Mauzoleum Shah-e Cheragh

 Nekropolis i Persepolis były mi wcześniej z nazwy dobrze znane. Za wstęp tu i tu płaci się dość europejsko, ale osobiście uważam, że warto odwiedzić jedynie Persepolis, bo robi większe wrażenie. Są to najlepiej zachowane i tak licznie ruiny, jakie kiedykolwiek widziałam. 


Nekropolis tak na prawdę możemy podziwiać jedynie z zewnątrz a całe zwiedzanie trwa raptem z 10 minut, chyba większą atrakcją są wielbłądy tuż niedaleko wejścia.

Wielbłąd przed Nekropolis

Kolega tamtego wielbłąda, również przed Nekropolis

Wejście do grobowca, ale niestety zamknięte dla zwiedzających




Powyżej właściwie całe Nekropolis.

Persepolis za to zrobiło na mnie tak wielkie wrażenie jak Kharanaq. Poszukiwałam już wcześniej równie zachowanych miejsc, przy okazji żeglugi np po Grecji, jednakże bezskutecznie. Napotykałam jedynie pojedyńcze sztuki często tak nadgryzione zębem czasu, że niepodobne do niczego. Tym razem mój apetyt na ruiny został zaspokojony całkowicie. 
















Można tam spacerować godzinami, wyobrażając sobie jak Persepolis wyglądało na długo przed zniszczeniem. Warto też z wysokości grobowca wypatrywać zachodu słońca. 

  Persepolis do tej pory kojarzyło mi się również z pewną niesamowita animacją, którą gorąco polecam http://www.filmweb.pl/Persepolis. W dość lekki i humorystyczny sposób podano w nim historię transformacji Iranu.    






Trochę się nalatałam za tym słońcem ale muszę powiedzieć, że z efektu jestem zadowolona ;) /w myśl zasady, nie chwalą chwal się sam. :D 


Tego dnia udało się jeszcze zajrzeć do Mauzoleum Shah-e Cheragh albo jak kto woli "Mauzoleum Króla Światła" a mowa tu o Sayyedzie Mir Ahmadzie. Królu, którego brutalnie zamordowano w tym miejscu, a było to w 835 roku. Dziś jest to jedno z najważniejszych miejsc, które odwiedzają Szyici. Co za tym stoi mężczyźni wchodzą bez problemu osobnym wejściem, kobiety mają gorzej. ich wejście jest na uboczu i są bardzo dokładnie przeszukiwane. Muszą wejść do Świątyni szczelnie zakryte i w towarzystwie przewodniczki. Przyszło nam długo czekać na burki, bo akurat się skończyły. Przez ten czas zostałam zlustrowana przez ochroniarki, od stup do głów. Do moich uszu doszło, że nie jestem dość przyzwoicie ubrana, gdyż prześwituje mi koszula i można zobaczyć przez nią kolor stanika. na szczęście moja dusza została uratowana, gdyż przywdziałam burkę w kolorze prześcieradła i teraz już mogłam eksplorować, było pozwolenie i aprobata w oczach tubylców. 


Chciałam swoją wycieczkę uwiecznić na zdjęciach, ale podobno ich robić nie można wiec zawiesiłam aparat na szyi, pod burką, myśląc że może znienacka uda mi się wyhaczyć dobry kadr. W tym czasie zamiast zwiedzać byliśmy zmuszeni wysłuchać długiej historii wspomnianego przeze mnie wcześniej króla. Historii nie było końca ale niestety nie wszystko byliśmy w stanie zrozumieć i tak na prawdę to chcieliśmy nacieszyć oczy widokami ale coś za coś. Ich kraj Ich warunki. 
Ja tu się meczę z aparatem strzelam foty z ukrycia a kątem oka widzę, że reszta cyka foty ostentacyjnie. Coś tu jest nie tak, myślę sobie. Co się okazało, pstrykać nie można w środku, na dziedzińcu nie bronią. No cóż, warto czasem pytać ;)

Za chwilę zaliczyłam koleją wtope. Mianowicie tu przed wejściem głównym do Świątyni właściwej znajdował się wielki kosz, a w nim plastikowe torby. Przewodniczka wskazała kosz gestem, wiec każdy sięgnął po zdobycz. Wzięłam i ja dwie torby i jak to ze szpitali pamiętałam, założyłam na buty, a wszyscy w śmiech. Przewodniczka ze łzami w oczach ze śmiechu zdjęła swoje buty, i schowała do wyciągniętej z kosza torby. Cóż, cały życie człowiek się uczy, teraz już wiedzą jak poprawnie zagospodarować torby ;) 

Jeden z kilku przepięknych dziedzińców należących do mauzoleum











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prośba o zostawienie komentarza. Jest to dla mnie miła rzecz, bo wiem, że ktoś te moje wypoociny czyta :)