Z grupką znajomych, wystartowaliśmy samolotem z Berlina, z przesiadką w Atenach, aby tuż przed świtem 27 października 2016 r. znaleźć się w Iranie. Po wylądowaniu wszystkie przedstawicielki płci pięknej były zobligowane do założenia chusty na głowę. Jest to dość istotne gdyż w przypadku braku chusty, można mieć nieprzyjemności związane z zatrzymaniem przez policję religijną, w skrajnych przypadkach może dojść do publicznej chłosty /podobno/.
Zaraz po tym jak wymieniliśmy pieniądze w kantorze i staliśmy się milionerami z plikiem banknotów na ręku, /Panie w kantorze nie posiadały maszynki do liczenia, wszystko odbywało się na słowo honoru, szczególnie, że podczas wydawania pieniędzy do okienka podchodziły osoby i pytały je o coś. Nic dziwnego, że w ogólnym rozrachunku dostałam o dwa miliony za mało/ zobaczyłam zgraję osób ubranych na czarno, okupujących ruchome schody. Zainteresowało mnie to zbiorowisko, tym bardziej, że te schody to była jedyna znana mi droga na dół do czekającej na mnie reszty grupy.
Jak się za moment okazało zgraję stanowiły Panie w różnym wieku, które stały przerażone przy krawędzi ruchomych schodów i czekały aż pewien Pan (może ich opiekun), wprowadzi je na schody a potem sam zejdzie szybciej aby pomóc im zejść. Ten sam Pan leciał potem po sąsiednich schodach prowadzących w górę aby sprowadzić kolejną Panią..
Tego w Polsce się chyba nie uświadczy. Przyjemnie było popatrzeć jak zatroskana, czasem nawet przerażona mina przechodzi w radość mówiącą: Ja chce jeszcze raz! :D
W niektórych aspektach życia Persja jest daleko w tyle, ale nie ma co się dziwić, oni mają jeszcze na wszystko czas, wszak u nich dopiero 1395 rok ;)
 |
Lotnisko w Iranie, w tle widoczne ruchome schody ;)
|
Nie było szans na wtopienie się w tłum, każdy się patrzył na nas, pokazywał palcami, uśmiechał się, chichrał, gadał coś na ucho do kolegi/koleżanki. Byliśmy niczym kosmici z matplanety. Ogólne zainteresowanie miało i swoje dobre strony, bo nie musieliśmy chodzić i szukać taksówki, znalazła nas sama. A właściwie to znalazł, rzucił hasło: "big car", czy coś w tym stylu i na tym jego angielski się skończył. A potem była zabawna sytuacja z windą, na którą czekaliśmy. Co jakiś czas otwierały się drzwi od tej windy a w środku wciąż Ci sami ludzie prawdopodobnie irańskiego pochodzenia ;) Opcje dwie: albo jechali pierwszy raz i im się spodobało, albo nie szło im wciskanie guzików i nie mogli wylądować na tym piętrze co chcieli. Dobrze, że po którymś razie im się znudziło ;) Opuścili windę z wypiekami na twarzach, upici adrenaliną. /I to wszystko w jest w Iranie za free :)/
 |
Pierwsza taxi, miał to być big car |
Samochód okazał się zwykłą zdezelowaną osobówką, co w przypadku grupy 5-osobowej z dużymi bagażami nie jest opcją wymarzoną. Ale pan taxi driver uśmiechał się szeroko i powoli zabierał nam bagaże coby upchnąć je czym prędzej no i żeby klient nie uciekł. Grunt, że dowiózł nas na miejsce, w międzyczasie pokazał nam swoje zdjęcia w telefonie i opowiedział o swoim życiu, /
w niezrozumiałym dla nas języku/ a wszystko to prowadząc samochód ;)
 |
Gdzieś w Teheranie.. |
 |
Po kilku wspólnych zdjęciach, żegnamy uśmiechniętego pana taksówkarza |
 |
Inspirująca mapa metra
|
 |
Mało kto jeździ w Teheranie na rowerze. Dzieję się tak ze względu na wysokie krawężniki, bardzo duży ruch, ilość ludzi jak i zanieczyszczenie. |
 |
Bankomaty jedynie dla tubylców
|
 |
Nasze pierwsze Irańskie śniadanko, jajka z czymś a'la koncentrat pomidorowy. Mniam
|
Z lotniska do Teheranu przyjechaliśmy głównie po kartusze do kuchenki, Na nasze nieszczęście był czwartek czyli początek Irańskiego weekendu, a Persji się szanują, więc wszystkie sklepy były pozamykane. Pozostało zapakować się w autobus i ruszyć 70 km na północ, w kierunku najwyższego szczytu Iranu 5610 m.
I tu tez nie obyło się bez niespodzianek ;)
Pytaliśmy ludzi gdzie wysiąść w Polur, różnych i wielokrotnie ale i tak wylądowaliśmy daleko od miejsca docelowego. Nie ma tego złego.. bo w końcu się wyspałam;). Kosztowało nas to kolejny bilet na autobus, bo winnego nie znaleźliśmy, na szczęście autobusy są tam dość tanie no i mieliśmy zapas czasu.
 |
Herbata i liczne dodatki do niej |
 |
Takie wymuszone dodatki, cokolwiek ruszyliśmy doliczali do rachunku |
 |
Przyjemne powitanie w campie I
|
W campie zostaliśmy ugoszczeni herbatką, może za wiele nie porozmawialiśmy z dwoma przemiłymi opiekunami obozowiska, bo standardowo nie władali angielskim na poziomie otwartej konwersacji. Znali natomiast wystarczającą liczbę słów pozwalającą na dopełnienie formalności, związanych z pemitem i opłatą za pokój grupowy. Miłe było, ze pozwolili kobiecej części zdjąć chustę z głowy, moje włosy odetchnęły. Przez kolejne kilka dni zamierzałam zamienić ją na wygodną i ciepłą czapę :)
 |
Luksusowy wygodny pokój z łazienka, pierwsza klasa :)
|
 |
Rachunek za nocleg, po persku |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Prośba o zostawienie komentarza. Jest to dla mnie miła rzecz, bo wiem, że ktoś te moje wypoociny czyta :)