Czas opuścić Namche, jeszcze tam wrócę.. za dni parę.. Ale dziś trzeba iść dalej, tam gdzie mapa prowadzi, a nogi poniosą, najlepiej w stronę Tengboche na 3867 m.
Tego dnia niebo momentami było bezchmurne. Napatrzyłam się na Thamserku 6623 m, Everest 8850 i cudowną Ama Dablam 6856, która zapraszała mnie, kusząc swoim pięknem.
![]() |
Szczyty tak pięknie się odsłoniły, że nie wiedziałam gdzie najpierw patrzeć |
![]() |
Mosty, mostki, mostunie!!! |
Mijając wioskę Sangnasa, schodzimy półtorej godziny w dół, do kolejnego wspaniałego mostu. Wchodzimy do osady Phunki Drengka na wysokości 3250.
Pałaszujemy lunch by nabrać sił przed 3 godzinnym podejściem na prawie 3900.
![]() |
A droga była długa i kręta i co rusz kupa yaka |
Jest i On, cały na biało ;) |
Na ostatnich metrach dzisiejszej wędrówki wyraźnie dało się odczuć spadek temperatury. Na 3900 wreszcie trochę spokoju. Jest tam o wiele mniej zabudowań niż to miało miejsce przy poprzednich noclegach i czuć dominację tych najwyższych gór. Szczęściarze dostali pokój z widokiem na Everest, a inni z widokiem na krówki. Zgadnijcie co dostałam? ;)
Chyba ktoś pomyślał: "Monia, robisz tak zdjęcia tym yakom kudłatym, podziwiasz te ich rzęski długie, no to miej je na widoku". :D
Zawsze są plusy dodatnie i ujemne, w tym przypadku same dodatnie bo w nocy i tak się śpi a nie góry obserwuje, a dzięki, temu, że okna były na krówki skierowane nie przegapiłam ceremonii buddyjskiej bo właśnie przed moimi oknami się odbywała.
![]() |
A tu za bramą urzędują mnisi, warto ich odwiedzić |
![]() |
Mnisi, pod gompą (buddyjskim klasztorem) |
Krówkom nie bardzo się podobały dźwięki
Mnisi nie wpuścili nas, obcych na swoją mszę, ale za to mogliśmy przyglądać się ceremonii palenia kartki z duchem. Wybierali się w jakąś ważną podróż, a symboliczne spalenie złego ducha miało ich przed nim ochronić i przyświecać powodzeniu misji.
Poszliśmy jeszcze na ciacho do bakery, cenowo 50 % drożej niż w Namche, ale już tak nie smakowało, bo chyba przesadziłam z cukrem. I to nie tak, że miałam zapotrzebowanie, wręcz przeciwnie, totalnie nie potrzebowałam cukru i apetyt miałam dość ograniczony. Tu bardziej chodziło o jakąś celebrację tego, gdy siedzieliśmy sobie tłumnie i zażeraliśmy torta, ciesząc się, że jesteśmy wszyscy zdrowi i choroba wysokościowa nam nie straszna, dziękując za dobry dzień i przeżywając to co nas jeszcze czeka.
![]() |
A tu śniły mi się straszne rzeczy i nie pospałam za długo. Gdyby był widok na Everest to bym popatrzyła, a tak to nie było na co, bo krówki spały ;) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Prośba o zostawienie komentarza. Jest to dla mnie miła rzecz, bo wiem, że ktoś te moje wypoociny czyta :)