 |
Wystartowali..
|
Po względnie przespanej nocy i skonsumowaniu musli z gorącą czekoladą /rozpuszczone mleko w proszku i kakao/, wyruszyliśmy w stronę Dingboche. Było ok 8 rano, pogoda wspaniała. Ośnieżone szczyty co rusz raczyły nas swoimi urokami. Trawersowaliśmy trzymając dobre tępo, z prawej, poniżej, towarzyszyła nam rwąca rzeka, a wokół otaczała nas przeogromna przestrzeń, która każdego dnia wywierała na mnie ogromne wrażenie.
 |
I szli i szli.. |
Pomimo regularnego smarowania kremem z filtrem, moja twarz i ręce zrobiły się coraz bardziej bolesne. Przechodziłam już różne oparzenia słoneczne, ale takich bąbli na dłoniach jeszcze nie miałam. Błędem było zdejmowanie rękawiczek, gdy tylko zaczynało mi być ciepło w ręce. Wiatr w połączeniu ze słońcem uczynił mi na rękach niezłą masakrę.
 |
Bo rękawiczki to trzeba nosić na rękach, a nie w kieszeni |
Idąc przez tropikalny las, kierujemy się w dół do wioski Dewoche 3770. Przez następną godzinę docieramy do mostu na rzece Imja, tuż za nim znajduje się Pangboche 3860. /Lubią tu te końcówki
-oche ;) /
Pangboche w wolnym tłumaczeniu to "pole trawy". Kiedyś była to ostatnia wioska w drodze do bazy pod Everestem i to właśnie tam, w klasztorze mnichów, przechowywane były domniemane szczątki yeti, ukradzione w latach 50-tych przez jakiegoś ignoranta.
 |
Przez mosty |
 |
I rzeki |
 |
A oczy Buddy widziały wszystko |
 |
Ama Dablam (6814), czyż nie jest cudna?
|
Ama Dablam jest to druga po Matterhornie najbardziej rozpoznawalna góra świata. "Klejnot matki", bo tak tłumaczą jej nazwę, jest ponoć dość trudny technicznie, ale chętnych na jego zdobycie, nie brakuje.
 |
Krystalicznie czysta, na zdrowie! |
 |
Brama do rajskiego życia
|
Za tą brama wykutą w skale, na której to umieszczono podobiznę węża (symbol zła), istnieje już tylko dobro i tam podobno mieszkali Bogowie :)
 |
Modelki |
 |
Polski akcent
|
Obecnie turyści zamiast cukierków, rozdają dzieciakom balony, bo podobno od cukierków się dzieciom zęby psuły.
 |
Tamtejsze graffiti |
 |
Oczom naszym ukazał się cel dzisiejszego dnia
|
 |
Jest bakery, czyli zaiste dbają o nasz cukier ;)
|
Cukierenkę zostawiłam sobie na kolejny dzień, bo zostajemy tu na aklimatyzację. Jutro cukier będzie bardziej potrzebny, zapowiada się ostry dzień, który da popalić nogom.
 |
Vege Spring Roll, dużo lepiej wyglądał niż smakował ;)
|
Co do jedzenia, to tak jak wspominałam we wcześniejszych postach, to czysta loteria. To co było smaczne w loggi niżej, niekoniecznie będzie też smaczne gdzie indziej. Kucharz też człowiek i zwyczajnie może mieć gorszy dzień bo żona go zdenerwowała, albo się zakochał.
Podobno jak człowiek głodny to zje wszystko. Podobno..
Zje ale tak jakby za karę, bez przyjemności i patrząc z zazdrością na dobroci, które zajada ktoś na krzesełku obok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Prośba o zostawienie komentarza. Jest to dla mnie miła rzecz, bo wiem, że ktoś te moje wypoociny czyta :)